wtorek, 31 października 2017

Od Rose do Marco


- No nie znowu!- krzyknęłam zdenerwowana- Ile tak można?!
Marco popatrzył się na mnie ze zdziwieniem. Chyba jeszcze nigdy nie widział mnie tak zdenerwowanej.
- Wiem przynajmniej jaki to potwór- powiedziałam zrezygnowanym głosem
-Jaki?- spytał ciekawy Marco
- Kozonor...- powiedziałam spokojniejsza- Nie jest groźny, więc go po prostu omińmy.
Stwór szedł sobie jak gdyby nigdy nic przed siebie. Marco jeszcze chwile wiódł za nim wzrokiem.
- Ruszajmy. Jeszcze czeka nas godzina drogi- zawiadomił mnie basior
Szliśmy jeszcze godzinę, tak jak określił to Marco. Wataha, na którą się natknęliśmy była w rozsypce. Przeraziły mnie dróżki zaśmiecone zgniłymi ciałami wilków, biedne matki ze szczeniakami lamentujące nad zmarłymi i ten obrzydliwy smród unoszący się w powietrzu. Widać było, że wataha nie należała do małych.
- Co tu się stało?- spytałam idącego koło mnie Marca.
- Nie wiem, ale przypuszczam, że to sprawka potworów- odpowiedział ze wzrokiem wbitym w ogromną jaskinie, w której zapewne była Alpha tej watahy- Rose. Nie patrz się na te wilki. Wiem, że to straszny widok, ale nie czas na użalanie się nad nimi.
Przytaknęłam głową. "Marco ma rację! Bądź silna dziewczyno!"- powiedziałam do siebie w myślach.
Weszliśmy do jaskini. Nie była ona jakaś ogromna, ale nie należała również do małych. W powietrzu nadal było czuć ten obrzydliwy, przyprawiający o wymioty zapach zgnilizny. Na złoconym tronie siedział Alpha watahy.
- Witaj!- powiedział Marco do starego basiora- przybywamy z niedalekiej watahy. Jetem Marco, a to Rose- wskazał na mnie łapą- Nie chcemy wojny. Chcemy porozmawiać na temat potworów, których jest coraz więcej ostatnimi czasy.
- Witam was moi mili w Watasze Purpurowej Łuny- przedstawił nam nazwę swego terenu- Zapewne ciekawi was stan naszej watahy?- spytał
<Marko? Ja również odpadam...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz