poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Equela do Lonely

Oblizałem łapę z resztek tosta.
- Nic - odparłem z uśmiechem. Popatrzyłem na zewnątrz. Było może... około 14? Skwar. Wstałem od stołu, i wyszedłem na zewnątrz, nie czekając na to co powie wadera. Wyszedłem na zewnątrz. Od razu uderzył mnie skwar,  gorąc. Miałem ochotę zanurzyć się znowu w głąb domu Lonely, ale zbytnie narzucanie.... bez przesady. Tak więc z przymróżonymi oczami pobiegłem jak najszybciej w stronę wodospadu, gdzie zwykle przebywałem. Wdrapałem się na drzewo, i pod cieniem jego liści wciągnąłem zapach żywicy, traw, oraz wody, która nie była przesiąknięta stęchlizną. Dookoła pływały liście, razem z liliami wodnymi. Ten kwiat był jednym z moich ulubionych. Taki jakby... malowniczy. Oczywiście orchidee też są piękne, mimo, iż bezzapachowe. Gdy na nie patrzę, od razu staje mi przed oczami dzikie drzewo, porośnięte bluszczem w lasach równikowych, oświetlonych lekkim słońcem, a na pniu rosnący ten oto kwiat, skropiony wcześniejszym deszczem. Rozciągnąłem się, i... zasnąłem. Śniły mi się pola. Letnie pola o wschodzie słońca. Zboża, trawy.... i...
- Ał! - spadłem na ziemię i impetem. Było ciemno (więc niewiele co widziałam, i pamiętam też niewiele xD) gwiazdy świeciły gdzieś daleko na niebie... a mnie... dobiegł smród. Mój wyczulony węch szalał z rozpaczy. Zacząłem sie rozglądać szukając przyczyny. Oj, długo spałem ale... coś zaszumiało. Wychyliłem głowę zza krzaka, by ujrzeć... wilka. Chociaż nie do końca wilka. Wychudzone, niby bez sierści, białka zamiast oczu, cały pogryziony i... żarł innego wilka. Niefortunnie stanąłem na gałązkę. Chrupnęło. Trup podniósł głowę, i popatrzył na mnie wygłodniałymi oczami. Stanąłem jak wryty. Po twarzy przebiegł mu robak, a szczęka... ogólnie była bez skóry. W połowie.
- Eeeeee.... dobry piesek? - Trup rzucił się na mnie, ale jakoś udało mi się uskoczyć, po czym rozwaliłem go na kawałki, dzięki jednej z moich mocy, przy okazji ochlapując się krwią i innymi narządami. O mały włos nie zwróciłem tostów. Trza kogoś powiadomić. Ale najpierw... popatrzyłem na staw. Kąpiel.

< Lonely? Powracamy do TWD>


Od Venus cd Marco

-Jak u siebie powiadasz? - wymruczałam i dostrzegłam najcudowniejsze rzeczy pod słońcem. Capnęłam poduszki i znajdując sobie cieplutki kącik. Rozłożyłam poduszki i poszłam spać.
-Zostaw mi chociaż jedną. ;-; - powiedział i chciał mi zabrać jedną z poduszek. Ale zanim zdążył ją choć dotknąć ja przewróciłam go na moją poduszkową fortece.
- Za to że mnie zrzuciłeś i chciałeś zajumać mi poduszkę zostaniesz jedną z nich. - powiedziałam po czym się na nim położyłam.
- Co ty robisz? - zapytał trochę zdezorientowany.
-Śpię. - wyjęczałam już ledwo myśląc.
-Aha - mruknął po czym położył się wygodniej - to dobranoc. - ledwo usłyszałam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Marco?

piątek, 27 kwietnia 2018

Od Marco cd Venus

Wadera powoli zaczynała mi działać na nerwy. Nie dość, że niosłem ją na swoich plecach to jeszcze miała czelność się ze mną mądrować?! O nie, tak się bawić nie będziemy. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem. Wiedziałem, że Venus już śpi, a co za tym idzie mogłem zrobić z nią co tylko chciałem. Tak więc bezceremonialnie podrzuciłem ją kilka razy po czym całkowicie zrzuciłem ją na podłogę.
W zamian usłyszałem tylko cichy jęk i moje imię oraz mordercze spojrzenie, które posłała w moją stronę.
 - No co? - spytałem.
 - Zrzuciłeś mnie!
 - Mówiłem, że to zrobię. - Podszedłem do niej i nachyliłem się nad nią.
 - Jesteś idiotą. - Powiedziała powoli się zbierając.
 - Ty też. - odgryzłem się tylko, na co wadera prychnęła coś pod nosem.
Mimo to, nie byłem aż taki zły i pomogłem jej chociaż wstać. Dzielnie maszerowała u mojego boku raz po raz przecierając oczy i wymawiając jakieś niezbyt miłe słowa pod moim adresem. Trochę też się przechylała na boki i o mało co nie wywróciłaby się na prostej drodze, ale to już inna historia. W każdym razie ja tam się bawiłem świetnie.
 - Idziemy do twojej jaskini bo jest bliżej. - Zadecydowała za mnie stanowczym tonem.
A że nie chciałem już jej bardziej podburzać to tylko się zgodziłem. Jakoś to przeżyję.
Wadera w mojej jaskini... Tego jeszcze nie było.
 - Panie przodem. - przepuściłem ją z pełnym ironii uśmiechem na co ona fuknęła coś w stylu podziękowania. - Czuj się jak u siebie. - Puściłem jej oczko.

Venus?