- Nie będziesz mi wredna poduszko uciekał. - wybełkotałam jeszcze półprzytomna. - Przez ciebie się nie wyspałam. - warknęłam. A Marco na to tylko przewrócił oczami i najzwyczajniej w świecie zepchnął mnie z siebie po czym znów poszedł spać. Oj ze mną sobie nie pośpisz. Udałam się na mały spacerek do kuchni skąd zabrałam szklankę, ale w oczy rzuciło mi się też wiadro. Moje oczy zabłysły, a w mojej głowie narodził się szatański plan. Przez parę minut debatowałam nad tym które naczynie wybrać, bo nie za bardzo wiedziałam czy być wredną czy jednak mu trochę odpuścić. Padło jednak na wiadro. Napełniła naczynie zimna wodą. A następnie z szatańskim uśmieszkiem na mojej prze piknej jadaczce udałam się na miejsce zbrodni. Jednym mocnym zamachem wylałam całą zawartość wiadra wprost na śpiącego sobie słodko basiora.
Marco?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz