- Hmph. - Mruknął Raion i bez dalszego gadania skierował się w stronę wyjścia.
Wraz z Roksaną ruszyliśmy za nim. Droga powrotna niewiele różniła się od tej, jaką tu przyszliśmy. Tym razem ominęliśmy jednak plac targowy. Ulice znów zaczynały pustoszeć. Koszyk wypełniony ziołami był trochę cięższy, niż bym się tego spodziewał. Jego uniesienie nie stanowiło jednak żadnego problemu. Kłopot stanowił natomiast dość intensywny zapach ziół znajdujących się w koszu. Nie minęło wiele czasu, gdy woń roślin zaczęła naprawdę drażnić moje nozdrza. Nieco dokładniej przejrzałem się tej aromatyzowanej mieszańce ziół. Nie potrafiłem ich nazwać. Wszystko zlewało mi się w stertę zieleniny.
- Hej, Raion. Co w tym koszyku tak... - Zawahałem się na chwilę, nie chciałem go urazić. - pachnie?
Samiec spojrzał na mnie. Przez chwilę na jego pysku pojawił się uśmiech, bardzo szybko jednak znikł.
- To mieszanka różnych ziół. W największej części jest to Laszana. Bardzo skutecznie maskuje wiele innych zapachów.
- Aha... chyba rozumiem.
Reszta drogi minęła nam w ciszy, nie za bardzo było o czym rozmawiać. Poza tym, gdy stanęliśmy u progu wejścia na ulicach ponownie zapadła głucha cisza. Weszliśmy do środka. Roksana natychmiast odrzuciła noszony dotychczas płaszcz.
- Moglibyście to czasem wyprać. - Burknęła samica, spoglądając z niechęcią na szaroburą tkaninę.
- Wybaczcie, raczej nie miewamy tu gości. - Odparła Lira, ponownie zwijając materiał w kulkę.
Szybko rozejrzałem się wokół. Rodzeństwo gdzieś znikło, wraz z Roksaną ponownie zostaliśmy sami. Tym razem jednak nie byliśmy zamknięci w pokoju. Do tego nie zostaliśmy pozostawieni sami sobie na długo.
- Chodźcie. - Powiedziała wesoło Lira.
Zastanawiałem się, co też może być przyczyną jej dobrego nastroju.
Zeszliśmy do piwnicy. Powietrze było tu wilgotne i dość kiepsko oświetlone. Kilka pochodni umieszczonych na ścianach nie stanowiło najlepszego źródła światła. Nie śmiałem jednak narzekać. Na ziemi przed nami rozłożony został rządek różnego rodzaju broni.
- Umiecie tym walczyć? - Zapytał Raion.
- Pff... lepiej niż ci się wydaje. - Powiedziała z zawadiackim uśmiechem Roksana.
- Radzę sobie. - Stwierdziłem.
Nie za często miałem do czynienia z bronią, preferowałem raczej tradycyjny rodzaj broni, jakim są kły i pazury. Znałem jednak podstawy, więc nie było tak źle.
- Świetnie. W takim razie wybierzcie sobie coś i zobaczymy, jak wam idzie. - Powiedział basior.
Szybko przebiegłem wzrokiem po wszystkich broniach. Za oręż wybrałem sobie średniej długości sztylet.
<Roksana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz