Miałam genialny plan, więc na wierzchu uśmiechałam się szeroko, a w duszy śmiałam diabelsko.( Przykład: Link ( he he he ) ) Wadera zaczęła przeszukiwać pudło.
- Em... czemu masz taki dziwny wyraz oczu?
- A nie nie nie.... nic - ( no jasne że coś ) Zaczęłam zaciągać ją do choinki.
*~* Sryliard lat później, bo nie chce mi się opisywać *~*
Wreszcie nadszedł czas dzielenia się opłatkiem! Ja w tym nie uczestniczyłam, bo nienawidziłam składać życzeń, a Venus nie uczestniczyła, bo to ateista. Logika. Po tym wszystkim, podszedł do nas Marco, a gdy był wystarczająco blisko wepchnęłam mu w usta ciastko imbirowe. Ten tylko wybałuszył oczy.
- Tylko się nie udław - mruknęłam, chociaż w głębi duszy już się śmiałam. He he he
Aż wreszcie, gdy była odpowiednia chwila... WYPAKOWAŁAM JEMIOŁĘ I ZAWIESIŁAM IM NAD GŁOWAMI! Za to została wypróbowana na mnie próba spalenia, ale jestem odporna na ogień. He he he.
- To tradycja moi kochani - zaczęłam mówić głosem jak stara " mądra" babka.
- Tradycje można łamać. - mruknął brat, ale w końcu jakiś buziak z tego wyszedł, a ja chcąc uniknąć śmierci w męczarniach, rzuciłam w nich jemiołą, i wskoczyłam to innego wymiaru. Będę musiała tam siedzieć.. dość długo.
< Venus? XDDDD Mówiłam, ostrzegałam. Wyszło na moje :) >
sobota, 30 grudnia 2017
Nowy wilk! Lukas
Właściciel: karino 1
Imię: Lukas
Przezwisko: Luk, Luki
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Żywioł: Wszechświat, Kosmos, Noc
Stanowisko: strażnik powietrzny
Ranga: omega
Cechy fizyczne: Lukas jest szybkim, zwinnym i wysportowanym wilkiem. Jego zmysły są bardzo wyostrzone, żaden dźwięk czy ruch przed nim nie umknie. Dzięki smukłej sylwetce jest w stanie przecisnąć się przez każdą szparę, aczkolwiek jest wilkiem wysokim, więc proste, że wszędzie się nie zmieści. Cóż by tu jeszcze opowiadać? Wszystkiego każdy dowie się w swoim czasie...
Cechy charakteru: Luki zazwyczaj jest bardzo sympatycznym, optymistycznie nastawionym do otaczającego go świata. Potrafi się zaprzyjaźnić z każdym wilkiem, jednak ma zwyczaj oceniania innych po wyglądzie, tuż po jego poznaniu, co nie sprzyja w dłuższej przyjaźni. Czasem za bardzo przywiązuje się do wszystkiego i jak ma kogoś, lub coś odpuścić to przychodzi mu to z wielką trudnością. Nigdy nie mówi nikomu o swoich problemach, ponieważ uważa, że mają je też inni i nie warto dokładać im zmartwień. Co innego jeśli ktoś inny postanowi się z nim podzielić swoimi problemami. Wtedy zawsze musi pomóc, nawet jeśli normalnie nikt by nie dał rady. Jednak Lukas... Lukas jest kłębkiem niewiadomych. Nikt nie wie, co w danym momencie siedzi mu w głowie. Nawet wilki z mocą czytania w myślach nie są w stanie tego zrobić. Ma pełną kontrolę nad umysłem.
Cechy szczególne: Chyba nic
Aparycja: Luk to duży, smukły wilk. Ma dużo niebieskie oczy, futro w kolorze szarym, a na nim mnóstwo niebieskich wzorów. Ma długie łapy oraz ogon. Ma on skrzydła, które nie są widoczne na zdjęciu. Jego podbrzusze, dolna część pyska, łap i ogona są w kolorze białym. Cóż... co by tu jeszcze pisać? Zobaczysz go, to będziesz widzieć.
Lubi: noc, gwiazdy, kosmos, ptaki, wszystko co z kosmosem związane, dzień, naturę i spokój
Nie lubi: hałasu, zadawania pytań, bezmyślności
Boi się: Lukas boi się przyszłości i... ognia
Moce: bardzo rzadko, ale czasem uda mu się zmienić położenie gwiazd (jednej, czy dwóch), świeci w ciemności. Nie wie jak to robi, ale jakoś (jest to zależne od jego woli), potrafi przewidzieć czy noc będzie bezchmurna, czy też nie, potrafi stworzyć niebieskie ogniki wokół siebie (jedynie tych się nie boi)
Historia: cóż... ktoś, kiedyś na pewno ją pozna...
Rodzina: Matka - Aramis. Nie chciała go od początku, ale z woli ojca - Merghaniego trzymała go rok, po czym go porzuciła. Miał młodsze rodzeństwo - Shira, Faraon i Meliska. Kochał ich całym sercem i tylko on się nimi zajmował
Zauroczenie: na razie nie...
Partner: może kiedyś...
Szczenięta: nie sądzę
Głos: Lukas Rieger - Elevate
Jaskinia: Link
Amulet: Link niestety nosi go bardzo rzadko
Towarzysz: kiedyś będzie
Inne zdjęcia: brak
A: 20
Rzeczy ze sklepiku: 0
Rzeczy znalezione w op: 0
Dodatkowe informacje: brak
Umiejętności:
Siła: 200
Zręczność: 100
Wiedza: 100
Spryt: 100
Zwinność: 75
Szybkość: 125
Mana: 200
piątek, 29 grudnia 2017
Od Venus do Roksany
Jestem zaproszona na wigilię u Roksany SUPERRRrrrr..... po prostu ZAJE*fajnie tak się ciesze że za chwile to zacznę uciekać przed Roks bo mnie będzie gonić żebym tam poszła. Zauważyłam Roks na korytarzu szybko zawróciłam i skierowałam się w przeciwnym kierunku. Ale co?!?! Oczywiście moje szczęście się odzywa i na kogoś wpadam C U D O W N I E ! I Roks mnie zobaczyła tyle z mojej ucieczki ;-; .
-Venuuuuuuuuus!- wadera podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje. - Przyjdziesz co nie? To super! A teraz... - zaczęła mówić o czymś, a o czym dokładnie nie mam pojęcie bo się wyłączyłam i tylko czasami przytakiwałam. A rozgadana Roksa ciągnęła w mi niewiadome miejsce.-To teraz mi pomożesz.- oznajmiła wadera i postawiła przede mną pudło.
<Roksana?>
wtorek, 26 grudnia 2017
Od Jasmin do...
Zima. Pora roku, co do której potrafiłam mieć naprawdę mieszane uczucia. Podobał mi się biały puch pokrywający całą ziemię, nie lubiłam jednak gdy temperatura mocno spadała. Od zawsze kiepsko znosiłam mrozy. Szłam przed siebie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, dokąd tak właściwie zmierzam. Gdy jednak ujrzałam niewielkie jezioro, a w niedużej odległości od niego kolejne, szybko zdałam sobie sprawę, że jestem gdzieś na obszarze terenu C. Podeszłam do najbliższego zbiornika, wodę pokrywała gruba warstwa lodu. Zrobiłam kilka kroków tuż przy brzegu jeziora. Rozejrzałam się wokół, nikogo nie było. To dobrze. Nigdy wcześniej nie próbowałam ślizgania się po lodzie. Czułam, że nie będzie mi to szło najlepiej, więc wolałam, by nikt tego nie oglądał. Ostrożnie weszłam na lód. W końcu wszystkimi czterema łapami znajdowałam się już na półprzezroczystej tafli. Tylko co teraz? Postanowiłam użyć jednej z tylnych łap do odepchnięcia się od brzegu. W ten oto sposób prześlizgnęłam się o kilka metrów w stronę centrum jeziora. Próbując ponownie się odepchnąć, tym razem od gładkiej tafli lodu, straciłam równowagę. Runęłam jak długa. Wstawanie na tak śliskim lodzie nie należało do najprostszych. Po kilku próbach udało mi się jednak tego dokonać. Znów spróbowałam się jakoś odepchnąć. I choć tym razem także moja równowaga została zachwiana, jakoś udało mi się ją odzyskać i skończyło się jedynie na dość bolesnym siadzie. Kilka kolejnych prób i poczułam, że w końcu coś zaczyna mi wychodzić. Nie był to co prawda poziom mistrzowski, ale z pewnością wystarczający do tego bym nie musiała się go wstydzić. Ślizgałam się tak przez kilka godzin, gdy nagle coś jakby chrupnęło. Spojrzałam na lód, powstałe pęknięcia nie wróżyły niczego dobrego. Szybko przywarłam do ziemi, nie widziała mi się kąpiel w lodowatej wodzie. Powoli zaczęłam się wycofywać, nie było to zbyt proste. Poza tym pękający lód cały czas za mną podążał. Głęboki oddech, tylko spokojnie. Jeśli zachowam spokój, to powinno mi się udać bezpiecznie wrócić na brzeg. Kolejne pęknięcie, jakie usłyszałam, wcale mnie jednak nie uspokoiło. Powstała na lodzie rysa była niebezpiecznie blisko mnie.
- Pomocy. - Pisnęłam.
Wiedziałam, że w okolicy nikogo nie ma i na moje nieszczęście, zapewne nikt mnie nie usłyszy. Wciągnęłam zimne powietrze do płuc i zawyłam, najgłośniej jak tylko potrafiłam. Miałam nadzieję, że ktoś usłyszy moje rozpaczliwe wołanie o pomoc, nim wyląduję w tej lodowatej wodzie.
- Proszę, niech ktoś mnie usłyszy. - Szepnęłam przerażona.
Nie raz słyszałam o wypadkach, gdy wilki utopiły się pod lodem. Nie chciałam skończyć tak samo.
<Ktoś?>
- Pomocy. - Pisnęłam.
Wiedziałam, że w okolicy nikogo nie ma i na moje nieszczęście, zapewne nikt mnie nie usłyszy. Wciągnęłam zimne powietrze do płuc i zawyłam, najgłośniej jak tylko potrafiłam. Miałam nadzieję, że ktoś usłyszy moje rozpaczliwe wołanie o pomoc, nim wyląduję w tej lodowatej wodzie.
- Proszę, niech ktoś mnie usłyszy. - Szepnęłam przerażona.
Nie raz słyszałam o wypadkach, gdy wilki utopiły się pod lodem. Nie chciałam skończyć tak samo.
<Ktoś?>
Od Robina do Roksany
- Roksana!? - Zawołałem, widząc jak basior, atakuje samicę.
- Skup się. - Usłyszałem tuż za plecami. - Ty walczysz ze mną.
Nim zdążyłem się odwrócić, już leżałem na ziemi. Do mojej szyi przyłożona została cieniutka szpada.
- Martwy. - Mruknęła Lira. - Jeśli chcesz nam pomóc i przeżyć musisz się bardziej postarać.
Wadera puściła mnie, bym mógł wstać i pozwoliła mi spróbować jeszcze raz. Jeszcze raz spojrzałem na Roksanę, wyglądało na to, że sobie radzi. Może faktycznie nie powinienem się tym przejmować i skupić się na walce. Wziąłem głęboki wdech i zacisnąłem zęby na ostrzu.
- Jestem gotowy. - Powiedziałem, przybierając postawę obronną.
Lira przez kilka chwil stała niewzruszona. Zacząłem już powątpiewać czy aby na pewno mnie słyszała. Otworzyłem pysk, by coś powiedzieć a samica nagle ruszyła w moją stronę. Odruchowo odskoczyłem na bok, chcąc uniknąć ciosu.
- Musisz być czujny, cały czas. - Powiedziała wilczyca, wymierzając w moją stronę kolejny cios. - Nigdy nie wiesz, kiedy wróg zaatakuje.
Przez pewien czas skutecznie udawało mi się unikać ataków, część poprzez zwykłe wyminięcie, resztę parowałem przy pomocy sztyletu.
- To potwory. - Odezwała się po jakimś czasie samica. - Nie zabijesz ich, jedynie unikając ich ataków.
Wiedziałem to, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale mimo to nie potrafiłem.
Nagle huk. Coś rozpadło się z niemałym trzaskiem. Szybko zacząłem się rozglądać, sprawdzając, co też było źródłem tego hałasu. W tym momencie Lira ponownie skoczyła, przygwożdżając mnie do podłogi. Tym razem jednak nie skończyło się to tak jak poprzednio. Odruchowo odepchnąłem waderę i złapałem za upuszczony przypadkiem sztylet.
- Nieźle, ale to wciąż za mało. Jeśli nie będziesz walczył z myślą, że chcesz zabić wroga, możemy zginąć my wszyscy. Nie chcesz, chyba aby twoja przyjaciółka zginęła, prawda?
Warknąłem, Lira miała rację, nie chciałem, aby komukolwiek coś się stało. Musiałem też przyznać, że całkiem nieźle wychodzi jej mieszanie innym w głowach. W porządku. Jeśli tak stawia sprawę, to nie mam zamiaru się powstrzymywać. Ataki kończyły się z bardzo różnym skutkiem. Część z nich była udana, inna nie do końca. Sam kilka razy oberwałem. Kilka ran nie było jeszcze czymś, co uniemożliwiałoby mi dalszą walkę. Choć trening trwał sporo czasu, to w końcu udało mi się powalić waderę.
- Nic ci nie jest? - Zapytałem, pomagając samicy wstać.
- Żartujesz? Raion nie raz był o wiele brutalniejszy, gdy mnie trenował.
- Tak właściwie to gdzie on jest? - Zapytałem, rozglądając się po pomieszczeniu, Roksany również z nami nie było.
Poszliśmy z powrotem na górę. Jak się okazało, basior siedział sobie wraz ze skrzydlatą waderą i popijali herbatę.
- Och, czyli się udało. - Mruknął samiec.
W odpowiedzi skinąłem przytakująco głową.
- A wam jak poszło? - Zapytała Lira, również chwytając za kubek z gorącym naparem.
- Przyznam, że nie doceniłem swojej przeciwniczki. Niemniej jednak nie dałem się tak łatwo.
- Ale i tak skończyliście szybciej od nas... - Stwierdziłem.
- Tylko dlatego, że powaliłam Raiona szybciej niż ty. - Powiedziała rozbawiona Roksana. - Poza tym nie bardzo wiedział, czego jeszcze mógłby mnie nauczyć.
Usiadłem obok samicy i również napiłem się nieco napoju.
- To? Co teraz robimy? - Zapytałem.
- Czekamy. - Stwierdził basior.
- Na co?
- Nie na co, a na kogo. Na Hastona, prawowitego władcę tych ziem.
Wraz z Roksaną spojrzeliśmy na siebie. To pierwszy raz, gdy usłyszeliśmy coś o prawowitym władczy. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Haston okaże się nie być wilkiem. Mnie osobiście ogarnęło więc lekkie zdziwienie, gdy w drzwiach domku ujrzałem niewiele większego od nas gryfa.
<Roksana XD>
- Skup się. - Usłyszałem tuż za plecami. - Ty walczysz ze mną.
Nim zdążyłem się odwrócić, już leżałem na ziemi. Do mojej szyi przyłożona została cieniutka szpada.
- Martwy. - Mruknęła Lira. - Jeśli chcesz nam pomóc i przeżyć musisz się bardziej postarać.
Wadera puściła mnie, bym mógł wstać i pozwoliła mi spróbować jeszcze raz. Jeszcze raz spojrzałem na Roksanę, wyglądało na to, że sobie radzi. Może faktycznie nie powinienem się tym przejmować i skupić się na walce. Wziąłem głęboki wdech i zacisnąłem zęby na ostrzu.
- Jestem gotowy. - Powiedziałem, przybierając postawę obronną.
Lira przez kilka chwil stała niewzruszona. Zacząłem już powątpiewać czy aby na pewno mnie słyszała. Otworzyłem pysk, by coś powiedzieć a samica nagle ruszyła w moją stronę. Odruchowo odskoczyłem na bok, chcąc uniknąć ciosu.
- Musisz być czujny, cały czas. - Powiedziała wilczyca, wymierzając w moją stronę kolejny cios. - Nigdy nie wiesz, kiedy wróg zaatakuje.
Przez pewien czas skutecznie udawało mi się unikać ataków, część poprzez zwykłe wyminięcie, resztę parowałem przy pomocy sztyletu.
- To potwory. - Odezwała się po jakimś czasie samica. - Nie zabijesz ich, jedynie unikając ich ataków.
Wiedziałem to, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale mimo to nie potrafiłem.
Nagle huk. Coś rozpadło się z niemałym trzaskiem. Szybko zacząłem się rozglądać, sprawdzając, co też było źródłem tego hałasu. W tym momencie Lira ponownie skoczyła, przygwożdżając mnie do podłogi. Tym razem jednak nie skończyło się to tak jak poprzednio. Odruchowo odepchnąłem waderę i złapałem za upuszczony przypadkiem sztylet.
- Nieźle, ale to wciąż za mało. Jeśli nie będziesz walczył z myślą, że chcesz zabić wroga, możemy zginąć my wszyscy. Nie chcesz, chyba aby twoja przyjaciółka zginęła, prawda?
Warknąłem, Lira miała rację, nie chciałem, aby komukolwiek coś się stało. Musiałem też przyznać, że całkiem nieźle wychodzi jej mieszanie innym w głowach. W porządku. Jeśli tak stawia sprawę, to nie mam zamiaru się powstrzymywać. Ataki kończyły się z bardzo różnym skutkiem. Część z nich była udana, inna nie do końca. Sam kilka razy oberwałem. Kilka ran nie było jeszcze czymś, co uniemożliwiałoby mi dalszą walkę. Choć trening trwał sporo czasu, to w końcu udało mi się powalić waderę.
- Nic ci nie jest? - Zapytałem, pomagając samicy wstać.
- Żartujesz? Raion nie raz był o wiele brutalniejszy, gdy mnie trenował.
- Tak właściwie to gdzie on jest? - Zapytałem, rozglądając się po pomieszczeniu, Roksany również z nami nie było.
Poszliśmy z powrotem na górę. Jak się okazało, basior siedział sobie wraz ze skrzydlatą waderą i popijali herbatę.
- Och, czyli się udało. - Mruknął samiec.
W odpowiedzi skinąłem przytakująco głową.
- A wam jak poszło? - Zapytała Lira, również chwytając za kubek z gorącym naparem.
- Przyznam, że nie doceniłem swojej przeciwniczki. Niemniej jednak nie dałem się tak łatwo.
- Ale i tak skończyliście szybciej od nas... - Stwierdziłem.
- Tylko dlatego, że powaliłam Raiona szybciej niż ty. - Powiedziała rozbawiona Roksana. - Poza tym nie bardzo wiedział, czego jeszcze mógłby mnie nauczyć.
Usiadłem obok samicy i również napiłem się nieco napoju.
- To? Co teraz robimy? - Zapytałem.
- Czekamy. - Stwierdził basior.
- Na co?
- Nie na co, a na kogo. Na Hastona, prawowitego władcę tych ziem.
Wraz z Roksaną spojrzeliśmy na siebie. To pierwszy raz, gdy usłyszeliśmy coś o prawowitym władczy. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że Haston okaże się nie być wilkiem. Mnie osobiście ogarnęło więc lekkie zdziwienie, gdy w drzwiach domku ujrzałem niewiele większego od nas gryfa.
<Roksana XD>
poniedziałek, 25 grudnia 2017
Od Roksany do Robina
Patrzyłam na różne bronie. Osobiście posługiwałam się raczej magią, a takie rzeczy to tylko w ostateczności. Bat? Źle mi się kojarzy... Miecz? Ciężki i za bardzo metalowy. Sztylet? za mały! Łuk? no chyba nie. Topór? To jakieś żarty? Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność, gdybym wreszcie nie zdecydowała się na cienką, srebrną linkę. Wyglądała bardzo skromnie, ale lubiłam takie przedmioty.
- Chce too! - powiedziałam z uśmiechem podchodząc do linki, i owijając sobie nią łapę. - i to - dodałam tworząc portal, z którego wyciągnęłam moje ukochane, dwa miecze, przypominające katanę.
- Własna broń najlepsza, co? - spytał z krzywym uśmiechem Raion.
- Dokładnie. No, to z kim mam walczyć?
- Ze mną. - odparł
- No chyba nie.
- A Robin z Lirą.
- Nie chcę jej zrobić krzywdy... - mruknął mój towarzysz podróży.
- Chyba śnisz - prychnęła wadera - ty mi? - i tutaj z zaskoczenia zostałam zaatakowana przez basiora. Szybko odepchnęłam go łapami za siebie. Dwa miecze dobrze sprawdzały się w postaci furry albo człowieka, tak więc od razu wzięłam tylko jeden, a tamten w tym samym czasie zniknął. Ten, który trzymałam zajął się ogniem. Postanowiłam nie używać tego greckiego, bo cała chałpa poszłaby z dymem. Przyjęłam pozycję bojową, trzymając moją mieczo-katanę w pysku. Uczyłam się sama przez rok, a potem trenowałam z Marco przez kilka miesięcy. No i w byłej watasze jeszcze podglądałam walki, i uczyłam się od mistrza. Samiec używał strzałek z błękitno-zielonymi piórkami. Wystrzelił je w moją stronę, natomiast ja machnęłam mieczem, odpychając je gorącym powietrzem, oraz magią ognia.
< Robin? A tobie jak idzie? Sorry że tak długo i krótkie >
niedziela, 24 grudnia 2017
Od Roksany do Venus
Patrzyłam ze zdziwieniem, jak mój brat znika za drzewami. Gdy się opamiętałam, ogarnęła mnie chęć zemsty.
- WRACAJ TU TY CHOLERO JEDNA! - wrzasnęłam za nim, ten tylko odwrócił się, uśmiechnął chytrze, i... pierdolnął w drzewo. Bo było tak komiczne, że zaczęłam się śmiać jak opętana. Venus też się już dławiła. W mgnieniu oka znalazłam się obok Marco, który nabił se guza na czole, i na szczęście nie złamał nosa. Odebrałam mu worek z piernikami, i zaciągnęłam z powrotem do jaskini, karząc mu robić kolejną porcję, i dekorować.
*** 3 dni później ***
Wigilia! Patrzyłam na 6 metrową choinkę, którą załatwił Marco za zadość uczynienie. Od razy zdobyłam kilkadziesiąt ozdób na świąteczne drzewko. Białe i żółte lampki, które kupiłam dodatkowo owinęłam na drzewach i krzakach tak, że teraz wyglądały jakby były ze światła. Choinka... no cóż. Zdobyłam miękną, szklaną gwiazdę, którą było widać już z daleka, chociaż drzewko było w lesie. Piękne, gęste, dobrze ugałęzione. Uśmiechnęłam się szeroko. Pod choinką były 2 prezenty, chociaż sama w sobie nie była jeszcze do końca ubrana. Wzleciałam do góry.
- Podajcie mi lampki! - zawołałam w dół. Marco rzucił mi sznur, z białymi lampkami, które owinęłam do jej czubka. Potem jeszcze kolorowe, żółte, i niebieskie. Bombki, pierniki, cukierki, sople, włosy anielskie, i co jeszcze! Pod koniec wzięłam gwiazdę, i wbiłam na czubek. Na szczęście było u nas tyle śniegu, że zakryło błoto, ponieważ wataha położona jest w górach. Na niższych terenach była plucha i błoto. Biedaki. O 18 miały być składane życzenia, czyli najgorszy czas, bo nigdy nie wiem co komu życzyć, i ogólnie jestem w ten czas taka zmieszana, więc nie będę ich składać, proste.
< Venus?>
Od Assasina CD Jane
Po moim pytaniu Jane wydawała się bardzo niezdecydowana. Lekko się odsunąłem, a to co następnie usłyszałem naprawdę bardzo, bardzo mnie zdziwiło. Jane wypowiedziała te słowa:
- As... ja cię kocham - nie wiedziałem co odpowiedzieć. Oczywiste było to, że ją lubiłem, nawet bardzo, ale nigdy jakoś nie myślałem o związku partnerskim z Jane. Doszedłem w końcu do wniosku, że ja również kocham waderę:
- Jane... ja... ja też cię kocham
- Naprawdę? - nie mogła uwierzyć. Prawdopodobnie
- Tak - uśmiechnąłem się
< Jane? Przepraszam, że tak (bardzo, bardzo) długo, i że takie krótkie >
czwartek, 21 grudnia 2017
Od Robina "Jajo, z którego wykluło się..."
Tego wieczora w mojej jaskini pojawiło się tajemnicze jajo. Było niewiele mniejsze od strusiego jaja, o kremowym zabarwieniu z czekoladowymi cętkami. Nie miałem pojęcia czy dobrym pomysłem jest zabranie go do siebie. Nie miałem przecież pojęcia co może się z niego wykluć. Ostatecznie jednak uznałem, że może dobrym pomysłem byłoby znalezienie sobie jakiego towarzystwa. Luźno owinąłem jajo jakąś starą, sarnią skórą, która akurat znajdowała się w mojej jaskini. Tak zabezpieczone przed zimnem jajo zostawiłem w jaskini i skierowałem swe kroki do szkoły. Nawet wewnątrz grubych murów uczelni dało się wyczuć szalejący na zewnątrz chłód. Choć tutaj nie doskwierał on tak bardzo. Nasza biblioteka mogła pochwalić się naprawdę sporym zbiorem ksiąg, miałem tylko nadzieję, że uda mi się znaleźć wśród nich jakąś, która mówiłaby coś o posiadanym przeze mnie jaju. Pora była dość późna, mogłem więc ze spokojem przypuszczać, że nikt nie będzie mi przeszkadzał. Zabrałem z półek kilka książek, które wyglądały najbardziej obiecująco. Gdy jednak w żadnej z nich nic nie znalazłem, postanowiłem poszukać w innych. Dalsze poszukiwania również nie przyniosły żadnych skutków. W ten oto sposób spędziłem wśród drewnianych półek niemal całą noc.
***
- Robin. Hej, Robin. Obudź się. - Z trudem uniosłem powieki, aby zobaczyć, co się dzieje. - Co ty tu właściwie robisz?
Podniosłem się i przetarłem zaspane jeszcze oczy. Po szybkim rozejrzeniu się dookoła mogłem stwierdzić, że znajduje się w bibliotece.
- Sorki, musiało mi się przysnąć. - Powiedziałem, nie mogąc jednocześnie powstrzymać się od ziewania.
- Nie ma sprawy. - Stwierdziła Marco. - Ale może lepiej idź i się prześpij.
- Jasne. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem i wróciłem do swojej jaskini.
Gdy zajrzałem do środka, przeżyłem niemały szok. Jaja nigdzie nie było. A właściwie było, ale pozostało po nim jedynie kilka kawałków skorupki i trochę jakiegoś przezroczystego płynu, wody lub czegoś podobnego. Nie zmieniało to jednak faktu, że tego, co miało wykluć się z jaja, już nie ma. Usiadłem na ziemi zawiedziony. Czy to możliwe, że ktoś tu po prostu przyszedł i je zjadł? Jasne, po terenach watahy kręciły się smoki, a także trochę innych stworzeń, jednak nie wiedziałem, czy mogę tak od razu kogokolwiek oskarżać. Powinienem najpierw przeprowadzić śledztwo. Wyjrzałem na zewnątrz, nie zauważyłem śladów innych niż moje własne. To zawężało nieco grono podejrzanych, stworzenie to musiało bowiem latać. Poszedłem, by obejrzeć skorupkę. Żadnych śladów zębów czy pazurów. Przekrzywiłem głowę, nic nie przychodziło mi do głowy. Nagle skrzek. Szybko podniosłem głowę i zobaczyłem dziwne, sowo podobne stworzonko siedzące na ścianie mojej jaskini. Maluch zapiszczał jeszcze raz, po czym zeskoczył na dół.
- Czym ty jesteś? - Zapytałem.
Maluch przyjrzał się sobie, potem znów powrócił wzrokiem na mnie.
- Umiesz mówić?
Sówka dalej przyglądała mi się pytająco. Sam nie byłem już do końca pewien czy rozumie co do niej mówię. Mała ponownie zaskrzeczała i zatrzepotała skrzydłami.
- Jasne, trzeba Ci nadać jakieś imię. - Zamyśliłem się na chwilę. - Co powiesz na imię Pestka?
Maluch przekręcił głowę na bok. Nie wiedziałem, czy to znaczy, że jej się podoba czy też nie.
- "Co to jest imię?" - Usłyszałem nagle gdzieś w głowie, choć w pierwszej chwili nie zwróciłem na to uwagi.
Gdy w końcu to do mnie dotarło, spojrzałem na mojego pierzastego towarzysza z niemałym zdziwieniem.
- Umiesz czytać w myślach? - Zapytałem.
- "Nie." - Odparła sówka, spuszczając wzrok. - "Ale mogę do Ciebie mówić w ten sposób."
- Oh... okej.
Nie do końca jeszcze wszystko do mnie docierało, ale miałem nadzieję, że szybko uda mi się dowiedzieć o mojej nowej towarzyszce czegoś więcej.
***
- Robin. Hej, Robin. Obudź się. - Z trudem uniosłem powieki, aby zobaczyć, co się dzieje. - Co ty tu właściwie robisz?
Podniosłem się i przetarłem zaspane jeszcze oczy. Po szybkim rozejrzeniu się dookoła mogłem stwierdzić, że znajduje się w bibliotece.
- Sorki, musiało mi się przysnąć. - Powiedziałem, nie mogąc jednocześnie powstrzymać się od ziewania.
- Nie ma sprawy. - Stwierdziła Marco. - Ale może lepiej idź i się prześpij.
- Jasne. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem i wróciłem do swojej jaskini.
Gdy zajrzałem do środka, przeżyłem niemały szok. Jaja nigdzie nie było. A właściwie było, ale pozostało po nim jedynie kilka kawałków skorupki i trochę jakiegoś przezroczystego płynu, wody lub czegoś podobnego. Nie zmieniało to jednak faktu, że tego, co miało wykluć się z jaja, już nie ma. Usiadłem na ziemi zawiedziony. Czy to możliwe, że ktoś tu po prostu przyszedł i je zjadł? Jasne, po terenach watahy kręciły się smoki, a także trochę innych stworzeń, jednak nie wiedziałem, czy mogę tak od razu kogokolwiek oskarżać. Powinienem najpierw przeprowadzić śledztwo. Wyjrzałem na zewnątrz, nie zauważyłem śladów innych niż moje własne. To zawężało nieco grono podejrzanych, stworzenie to musiało bowiem latać. Poszedłem, by obejrzeć skorupkę. Żadnych śladów zębów czy pazurów. Przekrzywiłem głowę, nic nie przychodziło mi do głowy. Nagle skrzek. Szybko podniosłem głowę i zobaczyłem dziwne, sowo podobne stworzonko siedzące na ścianie mojej jaskini. Maluch zapiszczał jeszcze raz, po czym zeskoczył na dół.
- Czym ty jesteś? - Zapytałem.
Maluch przyjrzał się sobie, potem znów powrócił wzrokiem na mnie.
- Umiesz mówić?
Sówka dalej przyglądała mi się pytająco. Sam nie byłem już do końca pewien czy rozumie co do niej mówię. Mała ponownie zaskrzeczała i zatrzepotała skrzydłami.
- Jasne, trzeba Ci nadać jakieś imię. - Zamyśliłem się na chwilę. - Co powiesz na imię Pestka?
Maluch przekręcił głowę na bok. Nie wiedziałem, czy to znaczy, że jej się podoba czy też nie.
- "Co to jest imię?" - Usłyszałem nagle gdzieś w głowie, choć w pierwszej chwili nie zwróciłem na to uwagi.
Gdy w końcu to do mnie dotarło, spojrzałem na mojego pierzastego towarzysza z niemałym zdziwieniem.
- Umiesz czytać w myślach? - Zapytałem.
- "Nie." - Odparła sówka, spuszczając wzrok. - "Ale mogę do Ciebie mówić w ten sposób."
- Oh... okej.
Nie do końca jeszcze wszystko do mnie docierało, ale miałem nadzieję, że szybko uda mi się dowiedzieć o mojej nowej towarzyszce czegoś więcej.
środa, 20 grudnia 2017
Informacja bonusowa
Taka informacja. Jeżeli dojdzie ktoś do watahy w dni świąt, albo w sylwestra, dostanie bonus w postaci:
1. Soku z salamandry plamistej
2. Medalion życia
3. Łzy błękitnego smoka
4. Esencja z Czarnej Orchidei
5. Zestaw ziół
6. Jakiś przedmiot od jubilera
7. 70 A
Wybierasz jedno z powyższych, i to dostajesz :) Darmowo :)
1. Soku z salamandry plamistej
2. Medalion życia
3. Łzy błękitnego smoka
4. Esencja z Czarnej Orchidei
5. Zestaw ziół
6. Jakiś przedmiot od jubilera
7. 70 A
Wybierasz jedno z powyższych, i to dostajesz :) Darmowo :)
poniedziałek, 18 grudnia 2017
Peryton!
Na nasze tereny przybyły stada Perytonów. Żyją w opuszczonych, starożytnych pałacach, miastach, ruinach, oraz górach. Bardzo trudno je wypatrzeć, lecz może tobie się uda.
:)
UWAGA!
Łatwo pomyliś je z Ifonami
:)
UWAGA!
Łatwo pomyliś je z Ifonami
Od Venus do Roksany
Oczywistym było, że moja niezdarność się odezwie, ale co tam mnie by się nic nie stało spadając z pułki z workiem mąki, gorzej z mąką ale co tam nie moja >D Spadając z hukiem i wrzeszcząc "łiiiiiiiiii!!!!!!!" spadłam z zabójczym uśmiechem jak się okazało na kogoś i przy okazji wysypałam na ową osobę pół worka. Roksana nie wytrzymała i leżała na ziemi zwijając się ze śmiechu. Ja otrzepałam się z mąki i zerknęłam na biedną osobę, która oberwała workiem mąki. Nie wytrzymałam i dołączyłam się do Roksi na podłodze zwijając się ze śmiechu. Mina basiora i to że cały był w mące dała zarąbisty efekt.
Basior z wkurzoną miną podszedł do worka z mąką, który leżał koło mnie i wysypał ma mnie to co zostało w środku. Po czym widząc moją minę sam nie wytrzymał i do nas dołączył śmiejąc się. A ja korzystając z okazji rozpętałam wojnę na mąkę rzucając garścią mąki w basiora.
Po skończonej zabawie cali w mące oczywiście Roksi się nie upiekło i też jest cała w mące he he :D Kończyliśmy pierniki, a całą trójką nam to szybko zleciało. Już zajadałyśmy się z Roksi piernikami i ciastkami, gdy Marco, z którym już się zapoznałam, nie zwinął nam wszystkich pierniczków. Nie oszczędził nawet tego, którego trzymałam ;-; I uciekł ;^;
<Roksano? Uratujesz nasze pierniki?>
Basior z wkurzoną miną podszedł do worka z mąką, który leżał koło mnie i wysypał ma mnie to co zostało w środku. Po czym widząc moją minę sam nie wytrzymał i do nas dołączył śmiejąc się. A ja korzystając z okazji rozpętałam wojnę na mąkę rzucając garścią mąki w basiora.
Po skończonej zabawie cali w mące oczywiście Roksi się nie upiekło i też jest cała w mące he he :D Kończyliśmy pierniki, a całą trójką nam to szybko zleciało. Już zajadałyśmy się z Roksi piernikami i ciastkami, gdy Marco, z którym już się zapoznałam, nie zwinął nam wszystkich pierniczków. Nie oszczędził nawet tego, którego trzymałam ;-; I uciekł ;^;
<Roksano? Uratujesz nasze pierniki?>
Od Roksany do Venus ,, PIERNIKIIIIII!!!!"
Właśnie wracałam ze sklepu z torbą napakowaną: przyprawami, pisakami i posypką ( od dr. Edkera, czy jak to się tam pisze ) oraz innymi składnikami potrzebnymi na.... PIERNIKIIII!!!! Założyłam sobie ozdobę w kształcie rogów renifera na głowę, i szłam dumnie do jaskini. Mleka nie potrzebowałam, bo krowę miałam w jaskini ( na serio ), młoda była, ale mleko dawała :) W sumie mogłabym sobie wymyślić krainę czerwonych krów, ale jakoś nie miałam na to chęci ani czasu, a tą kupiłam na przejezdnym targu. Zamiast do swojej głównej jaskini, powędrowałam do jaskini Alph, po drodze natykając się na innego wilka.
- Wesołych świąt! - zawołałam machając jedną wojną ręką. Zwykle bym od razu zaczęła pytać co i jak, ale sobie tego oszczędziłam.
- T-ta... - wadera wyglądała na zmieszaną
- Znajdujesz się na terenach WSK, ale to nic, chodź! Pomożesz mi przy piernikach!
- PIERNIKI! - wadera odzyskała wigor, i podskoczyła do mnie nagle - Prowadź! - Po chwili oszołomienia uśmiechnęłam się szeroko, wcisnęłam jej na głowę rogi renifera, po czym zaczęłam dalej iść, z nową towarzyszką. Szybko dowiedziałam się co nieco o niej, a ona o tym miejscu. Krótko potem byłyśmy już w jaskini Alph, i... PIERNIIIKIII!!!! Zawiesiłam tabliczkę przy wejściu do jaskini z napisem, ( tak, zgadliście ) ,, PIERNIKIIIIII!!!!!!" Szybko zajęłam się świeżym mlekiem krowim, które postawiłam na półce, i zaczęłam przygotowywać ciasto. Miałam zamiar jeszcze oprócz pierników, zrobić ciastka imbirowe, bo były według mnie jeszcze lepsze niż pierniki, tylbo bez dodatku tego zestawu przypraw.
- Możesz przynieść mąkę? - spytałam Venus
- A gdzie jest?
- A tam... taki worek...
- Ten? - wadera wspięła się na 3 metry w górę, i wyciągnęła ciężki wór z mąką.
- Dokładnie.
- Witaj droga pani, co robisz? - usłyszałam znajomy głos Marco, a chwilę potem Venus z głośnym: ,, Iiiiiiiiiiii! " i zabójczym uśmiechem na twarzy, runęła na basiora obsypując go połowiczną zawartością worka. No cóż, miałam jeszcze 3 w zapasie, więc nie było mi szkoda.
< Venus? Może Marco się zgodzi? XD >
- Wesołych świąt! - zawołałam machając jedną wojną ręką. Zwykle bym od razu zaczęła pytać co i jak, ale sobie tego oszczędziłam.
- T-ta... - wadera wyglądała na zmieszaną
- Znajdujesz się na terenach WSK, ale to nic, chodź! Pomożesz mi przy piernikach!
- PIERNIKI! - wadera odzyskała wigor, i podskoczyła do mnie nagle - Prowadź! - Po chwili oszołomienia uśmiechnęłam się szeroko, wcisnęłam jej na głowę rogi renifera, po czym zaczęłam dalej iść, z nową towarzyszką. Szybko dowiedziałam się co nieco o niej, a ona o tym miejscu. Krótko potem byłyśmy już w jaskini Alph, i... PIERNIIIKIII!!!! Zawiesiłam tabliczkę przy wejściu do jaskini z napisem, ( tak, zgadliście ) ,, PIERNIKIIIIII!!!!!!" Szybko zajęłam się świeżym mlekiem krowim, które postawiłam na półce, i zaczęłam przygotowywać ciasto. Miałam zamiar jeszcze oprócz pierników, zrobić ciastka imbirowe, bo były według mnie jeszcze lepsze niż pierniki, tylbo bez dodatku tego zestawu przypraw.
- Możesz przynieść mąkę? - spytałam Venus
- A gdzie jest?
- A tam... taki worek...
- Ten? - wadera wspięła się na 3 metry w górę, i wyciągnęła ciężki wór z mąką.
- Dokładnie.
- Witaj droga pani, co robisz? - usłyszałam znajomy głos Marco, a chwilę potem Venus z głośnym: ,, Iiiiiiiiiiii! " i zabójczym uśmiechem na twarzy, runęła na basiora obsypując go połowiczną zawartością worka. No cóż, miałam jeszcze 3 w zapasie, więc nie było mi szkoda.
< Venus? Może Marco się zgodzi? XD >
Nowa wadera! Venus
Właściciel: monna6@onet.pl
Imię: Venus
Przezwisko: Jakiekolwiek ktoś wymyśli, byle by nie denerwowało, no chyba że owa osoba chce mieć podpalony ogon.
Wiek: 2 lata
Płeć: Wadera
Żywioł: Ogień, Pustka
Stanowisko: -
Ranga: Delta
Cechy fizyczne: Szybka, zwinna, średnio silna, ale zawsze coś. Porusza się bardzo cicho i szybko, przez co nie da się jej zauważyć. Zadaje doskonałe ciosy sztyletami.
Cechy charakteru: Miła, urocza wadera. Uwielbia ogień i obserwować jak wszystko się pali. Często jej charakter się zmienia zależnie od sytuacji lub jej humorków. Jest dość wybuchowa, niezbyt dobrze kontroluje emocje. Przy nieznajomych jest ponura i cicha. Ale jak kogoś polubi o co nie jest trudno, bo jak ktoś lubi to co ona to staje się BFF, wracając do lubienia to jeśli kogoś polubi to okazuje się naprawdę żywą i przepełnioną energią wilczycą, która chce się dowiedzieć wszystkiego. Zachowuje się często dziecinnie. Jest bardzo nieodpowiedzialna i gubi prawie wszystko. Jest lekką niezdarą często się potyka lub coś strąci. Gdy się wścieka lub jest na skraju wybuchu jej oczy robią się krwisto czerwone. A najlepszym sposobem na uspokojenie jej jest dać jej coś do podpalenia lub sama zacznie podpalać swoje łapy, a gdy idzie to zostawia za sobą ogniste ślady.
Cechy szczególne: Posiada piękny głos i często śpiewa. Posiada też dar zapamiętywania wszelkich piosenek jakie usłyszy.
Aparycja: Niska, ale bez przesady. Szara wadera z grzywką na oku i szarymi oczami. Gdzie nie gdzie ma ciemniejszy odcień futerka w kształcie ''x,, lub ''I,,. Szczegóły zdjęcie.
Lubi: Muzykę, towarzystwo, podpalać dla zabawy.
Nie lubi: gdy się ją ignoruje, gdy jej ogień zostanie ugaszony.
Boi się: Czegoś na pewno, ale czego dokładnie to ciężko powiedzieć.
Moce:
1. Kontroluje ogień
2. Potrafi wywołać ogień wszędzie
3. Zamienia się w czarną smugę może dzięki temu:
-latać
-poruszać się z prędkością dźwięku
-zniknąć
-przechodzić przez ściany
-i cokolwiek co może robić pył
4. wprawia w lewitacje wszystko i dzięki temu np. wilk nie morze się poruszyć i jest w nieważkości
5. ogień nic jej nie robi, tak samo jak wysoka temperatura np. lawa itd.
6. potrafi stworzyć ognistą tarcze
Historia: To najzwyczajniejsza wadera jaką świat widział, y...y... no biorąc pod uwagę to co ona nawyrabiała to zwyczajną jej nazwać się nie da. Może lepiej wytłumaczę. Więc była lubianą, a nawet bardzo lubianą osobą, no bo jak nie lubić córki alphy. Lecz pewnego pięknego dnia jej piromańska natura przejęła nad nią kontrole i... no cóż wszystko poszło z dymem. Dosłownie wszystko i wszyscy. Urocza piromanka równie uroczo śmiejąc się i podskakując, obserwowała jak to co znała i można powiedzieć lubiła płonie. Po tym jak wszystko zniknęło w płomieniach ona z uśmiechem na twarzy powędrowała w świat.
Rodzina: Spaliła się, więc nie posiada.
Zauroczenie: -
Partner: Uważa, że poradzi sobie sama.
Szczenięta: -
Głos: https://www.youtube.com/watch?v=A_EzFWYUQ1k
Jaskinia: Jaskinia alph
Amulet: https://img-ovh-cloud.zszywka.pl/0/0418/0889-naszyjnik-arweny-z-the-lord-of-the-.jpg
Towarzysz: -
Inne zdjęcia: -
A: 20
Rzeczy ze sklepiku: 0
Rzeczy znalezione w op: 0
Dodatkowe informacje: Jest piromanką. Potrafi zasnąć wszędzie i o każdej porze.
Umiejętności: (delty 900)
Siła: 100
Zręczność: 125
Wiedza: 100
Spryt: 150
Zwinność: 125
Szybkość: 150
Mana: 150
niedziela, 17 grudnia 2017
Świąteczna choinka!
ŚWIĄTECZNA CHOINKA!
Cześć! Ze względu na to, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia, życzę wam... zdrowia, szczęścia, weny, bla, bla, bla. A teraz do rzeczy. Tak więc to nie jest event. Żeby nie mylić. To po prostu świąteczna choinka. Czyli że.... dajemy sobie prezenty! Tak! ( łeeeee ) Prezenty są anonimowe, chyba że chcecie, żeby coś na nich pisało. Ilość nie ograniczona.
Rzeczy mogą być:
- Magiczne
- Nie magiczne
- Krótki opis pudełka. Czyli np: ,, Czerwone pudełko w jakiś tam papier czy coś z jakąś tam kokardą czy ozdobą. Ciężkie, lekkie, kształt "
- Dla kogo to jest.
MOMENT DANIA PREZENTU!
Można dać prezent o określonej godzinie i porze. Oczywiście wtedy z opowiadaniem,
jednak i tak wszystkie prezenty zostaną odpakowane we wigilię, więc to wtedy będzie
taki ogólny czas odpakowania. Ale jak chcesz dać wcześniej albo później, to nie ma problemu.
CO JEST W ŚRODKU?
Wszyscy się dowiedzą w swoim czasie, a mianowicie wtedy, gdy będzie wigilia, przy masowym
otwarciu. Wilki, które akurat w ten czas nie będą obecne, oczywiście dowiedzą się później.
Rewolucja!
Hej ludzie żyjący i nie żyjący! ( a może pożarli was tytani? ) Od tygodnia który zacznie się jutro, a kończą w piątek, czyli w dzień w którym wszyscy będą skakali sobie do gardeł ( żart ), dzielili się opłatkami w szkole i wymyślali jakieś badziewne życzenia bez sensu, zaczną się wpisy do watahy! By się zapisać, po prostu wpisujesz się w komentarzu pod postem, lub na fb ( w przypadku koleżanki tak było ) i formularze się wysyła przez CAAAAAAAAŁY styczeń. Dalej powinno być z górki. Wszyscy dołączający w styczniu dostają bonus, w postaci kasy albo przedmiotu ze sklepiku czy tam co.
Dlaczego tak? Bo ta wataha odżyje! Będzie żyła! Nie pozwolę jej umrzeć! A poza tym tutaj jest spokój XD
Dlaczego tak? Bo ta wataha odżyje! Będzie żyła! Nie pozwolę jej umrzeć! A poza tym tutaj jest spokój XD
WESOŁYCH ŚWIĄT!
~Roksana
Subskrybuj:
Posty (Atom)