poniedziałek, 24 lipca 2017

Od Marco do Xery

 - Ech, jasne. W sumie i tak nie mam nic do roboty... - Wzruszyłem ramionami wzdychając. - Za mną.
Wadera zrównała ze mną krok. Zadowolenie wręcz nie schodziło z jej twarzy. Zadawała mi mnóstwo pytań, a ja na nie odpowiadałem. Co prawda zdawkowo ale odpowiadałem. Dziwi mnie to, że jeszcze nie czuła się zniechęcona, no ale cóż... Naszą wycieczkę zaczęliśmy od północy i stopniowo kierowaliśmy na południe, po drodze zaliczając wschód i zachód. Czas na szczęście nam sprzyjał i zdążyliśmy wszystko zwiedzić nim zaczęło się ściemniać. Powiem szczerze, że Xera była całkiem znośna i mimo iż na początku podchodziłem do niej z dużym dystansem, tak teraz nawet dobrze czułem się w jej towarzystwie.
 - Jakieś propozycje? Coś chcesz porobić? - podpytałem, gdy zaczęliśmy kierować się w stronę jaskini Roksany.
 - Dzisiaj... - ziewnęła. - Jestem trochę zmęczona... Może jutro się spotkamy i wtedy jakoś się zgadamy, bo to naprawdę był ciężki dzień...
 - Jasne. Do jutra. - Odparłem.
 - Cześć. - Wadera zaczęła się oddalać.
Przez chwilę odprowadzałem ją wzrokiem, po to by po chwili również się odwrócić i udać się w swoją stronę. Noc zdążyła już nadejść, a ja w gruncie rzeczy nie byłem jeszcze śpiący. Zresztą nie miałem zamiaru zasypiać, gdyż pewnie i tak koszmary nie dałyby mi żyć, a rano tak czy tak byłbym tak zwanym żywym trupem... Swoje kroki skierowałem w stronę wodospadu. I tam spędziłem większość nocy, dopiero nad ranem udałem się do swojej jaskini i tam zasnąłem.
*~*~*~*
Obudził mnie jak zwykle Raen, oświadczając iż dochodzi godzina trzynasta, a ja nadal smacznie sobie śpię. Skończyło się na tym, że po codziennej, krótkiej kłótni wreszcie wstałem. 
Ten dzień należał do wyjątkowo nudnych już od samego jego początku. Roksi oznajmiła, że do niczego jej dzisiaj nie jestem potrzebny, a i mój towarzysz znalazł sobie jakieś zajęcie.
Jedyną deską ratunku okazała się Xera. 
W końcu... czemu by nie powitać nowej członkini watahy pięknym żartem? 
Przynajmniej może trochę poprawię sobie humor...
I tak między innymi rozpoczęło się planowanie. Najpierw upewniłem się co do miejsca pobytu mojej ,,ofiary". I po kilkunastu minutach znalazłem ją w swojej jaskini. Na szczęście jeszcze spała. Naprawdę musiała być zmęczona... A ze względu na to, iż jestem wilkiem wody to ,,pobrałem" wcześniej ciecz z roślin i schowałem się za krzakami, które znajdowały się centralnie przed mieszkaniem wadery. Stąd miałem idealny widok na jej reakcję!
Skierowałem więc wodę w stronę wilczycy i... po chwili rozległ się krótki pisk Xery, który dosłownie chwilę później zmienił się na nadąsaną minę. Zaśmiałem się pod nosem.
Wadera wyszła przed swoją jaskinię i w tym momencie mnie spostrzegła i spojrzała się na mnie gniewnym wzrokiem.
 - To tylko żart... - wzruszyłem ramionami wciąż z uśmiechem na twarzy. - Następnym razem, musisz wstawać wcześniej... Nie no sorki... Miało być śmiesznie... - odparłem po chwili.

<Xera?> Miejmy nadzieję, że Mars nie zniechęcił cię jeszcze swoim zachowaniem xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz