poniedziałek, 31 lipca 2017

Od Marco do Xery

Tak więc wróciliśmy do siebie. Oboje się rozeszliśmy do swoich jaskiń i udaliśmy się na krótki spoczynek. Nie mam w planach więcej włazić do żadnych nawiedzonych domów w najbliższym czasie... Dzisiejsza przygoda w zupełności mi wystarczy na parę dobrych lat...
Godzina była jeszcze w miarę wczesna, gdyż dopiero co zaszło słońce. Ja natomiast miałem dzisiaj nocną wartę, więc zacząłem spacerować sobie po watasze upewniając się czy aby na pewno wszystko jest w porządku i nic się nie dzieje. A przyznam szczerze, że dzisiejsza noc była wyjątkowo spokojna. Nie było słychać nawet szumu wiatru, który przecież był moim wiecznym towarzyszem w nocnych przechadzkach...
*~*~*
Dopiero gdzieś nad ranem udało mi się usnąć. Ułożyłem się pod dużym dębem, gdyż jakoś tak nie chciało mi się wędrować aż do mojej jaskini, a trzeba przyznać, że stąd do mojego domu był kawał drogi...
Długo jednak nie nacieszyłem się ciszą i spokojem. Kilkanaście minut później ktoś obficie polał mnie wodą. Gwałtownie zerwałem się na równe łapy i otrzepałem się z grymasem irytacji na twarzy. Natomiast z daleka usłyszałem znajomy śmiech. Xera.
 - Serio? - bąknąłem ponownie się otrzepując.
 - Serio, serio... - zaśmiała się ponownie.
 - Bardzo śmieszne... Zapomniałem tylko się zaśmiać...
 - Teraz przynajmniej wiesz jakie to świetne uczucie, gdy staniesz się ofiarą jakiegoś kawału! - Puściła do mnie oczko. - Swoją drogą co powiesz na krótki spacer?
 - Możemy iść. - Uśmiechnąłem się.
A w głowie już obmyślałem plan mojej zemsty na waderze...
 - Możeee... Chodźmy nad jezioro? - zasugerowałem.
 - Ooo, świetny pomysł! Akurat dzień jest gorący, więc trochę się ochłodzimy.
Tak więc udaliśmy się we wcześniej wybrane miejsce. Ja rozsiadłem się wygodnie na jednej ze skał, a Xera właśnie ,,badała" temperaturę wody i po chwili odskoczyła od niej, gdy ta okazała się zbyt zimna. Ja w tym czasie bezszelestnie zakradłem się jej od tyłu i gdy ponownie podeszła bliżej brzegu - wepchnąłem ją wprost w otchłań lodowatej cieczy...
Na mojej twarzy zawitał pełen satysfakcji i tryumfu uśmiech, lecz niestety nie na długo, gdyż dosłownie sekundę później również zostałem wciągnięty do jeziorka... Wynurzyłem się po chwili i ochlapałem waderę, która zdążyła już wyjść na brzeg. Gdy ona usiłowała jakoś się wysuszyć - ja pływałem i nurkowałem w najlepsze.
 - Nie rozumiem, czemu wyszłaś... Zobacz jaka ciepła woda! Nic tylko mógłbym tu pływać godzinami! - Uśmiechnąłem się do niej z daleka i ponownie usiłowałem ją ochlapać, co chyba jej się nie spodobało... - No ale hej! Nie odchodź to żarty tylko były, noo! - krzyknąłem za nią, gdy ta zaczęła odchodzić.

<Xera?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz