~~Bla bla bla, Equel przeprasza Lonely, bla bla bla, robi się następny dzień =D~~
Szłam sobie jakąś leśną ścieżką. Przechodziłam obok stawu, oglądając kaczki bijące się o kawałki chleba. Myślałam o białym basiorze, który wczoraj przyszedł do mnie z przeprosinami. Ciekawe, kim był i od jak dawna należał do tej watahy.
No i ja, jak to ja, zapatrzona na grube ptaki, wywaliłam się.
Ze zdziwieniem poczułam, że nie walnęłam pyskiem w twardy grunt. Upadłam na coś miękkiego. Zaczęłam się turlać z górki. Kiedy się zatrzymałam, zerknęłam do góry i zobaczyłam...
A ten co tu robi?!
Z odrazą patrzyłam na niejakiego Equela. Robił głupią minę, szczerząc przy tym kły. Muszę przyznać, iż były one białe i równe. Oczy też miał całkiem ładne... Odegnałam od siebie te myśli i jeszcze raz z niechęcią spojrzałam na wilka. Prychnęłam z dezaprobatą i zepchnęłam go z siebie. Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam dalej.
- No ej, sorry! Nie fochaj się! - wrzasnął i zaczął iść za mną.
Wciąż przyspieszałam, a on robił to samo. W końcu, zrezygnowana, zatrzymałam się i poczekałam, aż do mnie podbiegnie.
- Kiedy na mnie wpadłaś, wypadł mi z pyska królik, którego upolowałem - pożalił się. - Jestem głodny, bo nic dzisiaj nie jadłem.
- Ojej, szkoda. Naprawdę mi przykro - odparłam sarkastycznie z udawanym współczuciem w głosie.
- Grzecznie byłoby pomóc mi upolować coś innego, nieprawdaż? - dodał z chytrym uśmieszkiem.
Przewróciłam oczami. Basior naprawdę zaczynał mnie już wkurzać.
<Equel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz