Powoli i spokojnie, bez pośpiechu zacząłem gasić ogień. W sumie gdyby tak spalił wszystko wokół byłoby fajnie... Śmiałbym się wtedy. Ja sam, pośrodku tego pięknego chaosu... Ewentualnie Venus gdzieś w oddali. Przez chwilę nawet myślałem czyby nie dać sobie spokój i nie zostawić tego wszystkiego tak jak jest. Ale wtedy przed oczami stanął mi obraz wściekłej Roksany. Nawet jakby zginęła to nękałaby mnie w snach siłą woli żebym pożałował tego co zrobiłem... Siłą rzeczy wzdrygnąłem się. Co jak co, ale nie chcę mieć wściekłej siostry na głowie. Tak więc, chcąc nie chcąc tak czy siak musiałem to ogarnąć. Westchnąłem pod nosem znudzony całą tą sytuacją i sprawiłem aby moja woda objęła znacznie większy teren. No i takim oto sposobem już po chwili wokół mnie znajdowały się pozostałości po drzewach, ewentualnie niektóre nie ruszone konary.
A mogło być tak pięknie...
- Uff, udało ci się. - powiedziała Venus podchodząc do mnie. - Ej... Marco...
- Tak?
- Coś ci wyrosło... Na głowie. - Odparła zbita z tropu wskazując łapą na moje rogi.
- To nic niezwykłego. Tak już mam jak używam swojej mocy. - Wzruszyłem barkami.
- Eeeee, jak się tego używa? - spytała zaciekawiona.
- Chcesz zobaczyć? - uśmiechnąłem się.
- Jasne!
I właśnie w tym momencie lekko nakułem ją końcem mojej ,,broni", tak by nie dostała śmiertelnej dawki.
Wadera od razu zemdlała, zamykając oczy. Nim runęła na ziemię, zdążyłem ją jednak złapać.
Pozostało tylko jedno pytanie: Gdzie położyć ciało Venus? Raczej nie stosownie by było gdybym pozostawił ją samą po środku spalonego lasu...
Venus?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz