Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. A rażące światło skutecznie zniechęciło mnie do otworzenia oczu. Ale czułam jedno... leże na czymś co jest miękkie i ... MRUCZY!? Jak poparzona odskoczyłam na bezpieczną odległość przy czym otworzyłam przymulone oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Zauważyłam Marco, na którym prawdopodobnie leżałam i wiele innych wilków, które upodobały sobie biedną podłogę za łózko, a innych z poduszki. Ja nie byłam lepsza. W jednym momencie poczułam Sachę w ustach.
-Woooooooooooody!- Wydarłam się na cały regulator, budząc przy tym wszystkich obecnych śpiochów w pomieszczeniu, którym towarzyszyły różnorakie jęki. Otrząsnęłam się i pokierowałam w stronę kuchni. Na blacie stała sobie beztrosko butelka ze zbawczym napojem. Zwinęłam szybko przedmiot i udałam się na zewnątrz, by uniknąć tłumu poszukującego napojów wszelkiego rodzaju. Idąc sobie usłyszałam jęki i błaganie o wodę z... dachu... Wrzaski należały do biednej Roksy. Zleciała do mnie, gdy tylko mnie zauważyła i wpatrywała się w przedmiot, który miałam przy sobie. Podczas mojego jakże... długiego spaceru została tylko wypełniona niecała połowa butelki. Oczywistym było, że muszę ją trochę pomęczyć za akcje z jemiołą. ale w końcu otrzymała ode mnie zbawczy napój.
<Roksana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz