niedziela, 13 maja 2018

Od Venus CD Marco

- Nie będziesz mi wredna poduszko uciekał. - wybełkotałam jeszcze półprzytomna. - Przez ciebie się nie wyspałam. - warknęłam. A Marco na to tylko przewrócił oczami i najzwyczajniej w świecie zepchnął mnie z siebie po czym znów poszedł spać. Oj ze mną sobie nie pośpisz. Udałam się na mały spacerek do kuchni skąd zabrałam szklankę, ale w oczy rzuciło mi się też wiadro. Moje oczy zabłysły, a w mojej głowie narodził się szatański plan. Przez parę minut debatowałam nad tym które naczynie wybrać, bo nie za bardzo wiedziałam czy być wredną czy jednak mu trochę odpuścić. Padło jednak na wiadro. Napełniła naczynie zimna wodą. A następnie z szatańskim uśmieszkiem na mojej prze piknej jadaczce udałam się na miejsce zbrodni. Jednym mocnym zamachem wylałam całą zawartość wiadra wprost na śpiącego sobie słodko basiora.

Marco?

wtorek, 8 maja 2018

Od Marco CD Venus

Obudziłem się z samego rana z niemałym bólem karku. Cóż... Spanie na kamieniach niezbyt mi służy... Ledwo co uchyliłem powieki, a ujrzałem na sobie głowę Venus. Tak słodko spała, iż grzechem byłoby ją wybudzić. A ze względu na to, że byłem stworzeniem dość wrednym to pierwszą myślą jaka mi się pojawiła w głowie, było nagłe strącenie wadery z mojego boku. Po chwili jednak rozmyśliłem się nie wiedzieć czemu. Czyżby odezwały się we mnie resztki dobrego sumienia? Możliwe... Delikatnie odsunąłem się by wywołać jak najmniej hałasu i aby Ven się nie zbudziła. Westchnąłem ciężko i przetarłem oczy łapą. Był środek nocy.
No to fajnie.
Udałem się cichaczem do mojego posłania. Ułożyłem się wygodnie i zasnąłem. Obudziłem się dopiero wtedy, gdy poczułem, że ktoś nade mną stoi.
 - Venus? - mruknąłem przez sen. - Co chcesz?

Venus?

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Od Equela do Lonely

Oblizałem łapę z resztek tosta.
- Nic - odparłem z uśmiechem. Popatrzyłem na zewnątrz. Było może... około 14? Skwar. Wstałem od stołu, i wyszedłem na zewnątrz, nie czekając na to co powie wadera. Wyszedłem na zewnątrz. Od razu uderzył mnie skwar,  gorąc. Miałem ochotę zanurzyć się znowu w głąb domu Lonely, ale zbytnie narzucanie.... bez przesady. Tak więc z przymróżonymi oczami pobiegłem jak najszybciej w stronę wodospadu, gdzie zwykle przebywałem. Wdrapałem się na drzewo, i pod cieniem jego liści wciągnąłem zapach żywicy, traw, oraz wody, która nie była przesiąknięta stęchlizną. Dookoła pływały liście, razem z liliami wodnymi. Ten kwiat był jednym z moich ulubionych. Taki jakby... malowniczy. Oczywiście orchidee też są piękne, mimo, iż bezzapachowe. Gdy na nie patrzę, od razu staje mi przed oczami dzikie drzewo, porośnięte bluszczem w lasach równikowych, oświetlonych lekkim słońcem, a na pniu rosnący ten oto kwiat, skropiony wcześniejszym deszczem. Rozciągnąłem się, i... zasnąłem. Śniły mi się pola. Letnie pola o wschodzie słońca. Zboża, trawy.... i...
- Ał! - spadłem na ziemię i impetem. Było ciemno (więc niewiele co widziałam, i pamiętam też niewiele xD) gwiazdy świeciły gdzieś daleko na niebie... a mnie... dobiegł smród. Mój wyczulony węch szalał z rozpaczy. Zacząłem sie rozglądać szukając przyczyny. Oj, długo spałem ale... coś zaszumiało. Wychyliłem głowę zza krzaka, by ujrzeć... wilka. Chociaż nie do końca wilka. Wychudzone, niby bez sierści, białka zamiast oczu, cały pogryziony i... żarł innego wilka. Niefortunnie stanąłem na gałązkę. Chrupnęło. Trup podniósł głowę, i popatrzył na mnie wygłodniałymi oczami. Stanąłem jak wryty. Po twarzy przebiegł mu robak, a szczęka... ogólnie była bez skóry. W połowie.
- Eeeeee.... dobry piesek? - Trup rzucił się na mnie, ale jakoś udało mi się uskoczyć, po czym rozwaliłem go na kawałki, dzięki jednej z moich mocy, przy okazji ochlapując się krwią i innymi narządami. O mały włos nie zwróciłem tostów. Trza kogoś powiadomić. Ale najpierw... popatrzyłem na staw. Kąpiel.

< Lonely? Powracamy do TWD>


Od Venus cd Marco

-Jak u siebie powiadasz? - wymruczałam i dostrzegłam najcudowniejsze rzeczy pod słońcem. Capnęłam poduszki i znajdując sobie cieplutki kącik. Rozłożyłam poduszki i poszłam spać.
-Zostaw mi chociaż jedną. ;-; - powiedział i chciał mi zabrać jedną z poduszek. Ale zanim zdążył ją choć dotknąć ja przewróciłam go na moją poduszkową fortece.
- Za to że mnie zrzuciłeś i chciałeś zajumać mi poduszkę zostaniesz jedną z nich. - powiedziałam po czym się na nim położyłam.
- Co ty robisz? - zapytał trochę zdezorientowany.
-Śpię. - wyjęczałam już ledwo myśląc.
-Aha - mruknął po czym położył się wygodniej - to dobranoc. - ledwo usłyszałam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Marco?

piątek, 27 kwietnia 2018

Od Marco cd Venus

Wadera powoli zaczynała mi działać na nerwy. Nie dość, że niosłem ją na swoich plecach to jeszcze miała czelność się ze mną mądrować?! O nie, tak się bawić nie będziemy. Uśmiechnąłem się sam do siebie pod nosem. Wiedziałem, że Venus już śpi, a co za tym idzie mogłem zrobić z nią co tylko chciałem. Tak więc bezceremonialnie podrzuciłem ją kilka razy po czym całkowicie zrzuciłem ją na podłogę.
W zamian usłyszałem tylko cichy jęk i moje imię oraz mordercze spojrzenie, które posłała w moją stronę.
 - No co? - spytałem.
 - Zrzuciłeś mnie!
 - Mówiłem, że to zrobię. - Podszedłem do niej i nachyliłem się nad nią.
 - Jesteś idiotą. - Powiedziała powoli się zbierając.
 - Ty też. - odgryzłem się tylko, na co wadera prychnęła coś pod nosem.
Mimo to, nie byłem aż taki zły i pomogłem jej chociaż wstać. Dzielnie maszerowała u mojego boku raz po raz przecierając oczy i wymawiając jakieś niezbyt miłe słowa pod moim adresem. Trochę też się przechylała na boki i o mało co nie wywróciłaby się na prostej drodze, ale to już inna historia. W każdym razie ja tam się bawiłem świetnie.
 - Idziemy do twojej jaskini bo jest bliżej. - Zadecydowała za mnie stanowczym tonem.
A że nie chciałem już jej bardziej podburzać to tylko się zgodziłem. Jakoś to przeżyję.
Wadera w mojej jaskini... Tego jeszcze nie było.
 - Panie przodem. - przepuściłem ją z pełnym ironii uśmiechem na co ona fuknęła coś w stylu podziękowania. - Czuj się jak u siebie. - Puściłem jej oczko.

Venus?

wtorek, 30 stycznia 2018

Od Venus CD Marco

Znowu leże na czymś mięciutkim. O Boże jak tu wygodnie... ale za to mną tu telepie... Chcąc nie chcąc powoli otworzyłam oczy. No i już wiem czemu mną tak rzuca...
- Gdzie mnie niesiesz? - wymruczałam ledwo słyszalnie.
- Do mnie no chyba, że wolałaś żebym cie tam zostawił?
- Nie... a teraz branoc. - i poszłam dalej spać.
- Od kiedy ja jestem twoją poduszką? - spytał lekko mną podrzucając. Na co zareagowałam tylko przestawieniem głowy na drugi bok.
- Od teraz.
- Zrzucę cie.
- Nie zrzucisz...
- Założymy się? - tego już prawie nie słyszałam.
Po chwili znowu przeniosłam się do krainy Morfeusza, całkowicie ignorując to co chciał dodać mój środek transportu.
<Marco? Moja wena mnie opuściła ;_;>

czwartek, 25 stycznia 2018

Od Lonely CD. Equela

Po nieudanym polowaniu, Equel zaczął domagać się tostów.
- Dobra, chodź - burknęłam z rezygnacją i ruszyłam w stronę domu. Wilk poszedł za mną.
~~~*~~~
Kiedy Equel usiadł przy stole, weszłam do kuchni. Wyciągnęłam potrzebne składniki na blat i zaczęłam je łączyć. Kiedy skończyłam, włożyłam dwie kanapki do tostera. Wróciłam do salonu ze szklanką soku i usiadłam na fotelu. Upiłam łyk i odstawiłam naczynie na stół.
- Jestem głodny - poskarżył się Equel, tonem udając małe dziecko.
- Trudno - odparłam. - Musisz być cierpliwy.
Basior wbił we mnie swoje spojrzenie. Wypiłam trochę soku.
- Czyż nie uważasz, że nie ładnie coś pić i nie podzielić się z gościem? - zwrócił mi uwagę.
Prychnęłam z irytacją. Jak ja go nie nawidzę...
- Przykro mi, soczek się skończył - przyznałam. Nie było to kłamstwem, naprawdę wylałam z kartonika ostatnie krople napoju.
- Ale mi się chce piiiiiiiiiiiiiić - zajęczał Equel.
Naprawdę zaczynał działać mi na nerwy. Westchnęłam ciężko i rzekłam:
- Będzie musiała ci wystarczyć kranówka.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam do kuchni. Lampka na tosterze zapaliła się na zielono, tym samym oznajmiając, że tosty są gotowe. Położyłam ciepłe grzanki na talerz i dałam je basiorowi.
Wilk zaczął jeść tosty.
- I co, coś jeszcze dla pana? - zapytałam z udawaną troską w głosie.
<Equel? Sorki, trochę słabe, wiem...>

wtorek, 23 stycznia 2018

Od Jasmin CD Marco

Opadłam na ziemię niemal zaraz po przekroczeniu progu jaskini. Czułam się wyczerpana, jakby skutki dzisiejszego zdarzenia dopiero teraz dały mi się we znaki. Oparłam głowę o ścianę, kilka palących się świeczek prowadziło wprost do wnętrza jaskini. Z pewnego rodzaju niechęcią podniosłam się z ziemi by niedługo potem swoim posłaniu z jeleniej skóry. Nim jednak udałam się do krainy snów, postanowiłam porządnie rozpatrzyć propozycję Marco. Ostatecznie doszłam do wniosku, że nic w ten sposób nie tracę. Kto wie, może nawet dowiem się w tym czasie czegoś interesującego. Biorąc pod uwagę ostatnie dni i pełnioną przeze mnie funkcję i tak nie można powiedzieć, abym narzekała na nadmiar obowiązków. Właściwie to były takie momenty, kiedy to nudziłam się niemiłosiernie a ta "wycieczka" poza tereny watahy może być miłą odskocznią od codziennej rutyny. Tak, decyzja została podjęta. Pomyślałam i poszłam spać.
~~Rano~~
I jak tu mówić o znalezieniu, kiedy nawet nie wiem gdzie szukać. Ostatecznie jedynym co przyszło mi do głowy, był Zamek Czterech Skrzydeł. Nie miałam jednak ochoty na wspinaczkę, więc ograniczyłam swoje poszukiwania jedynie do niższych okolic zamku. Ta dość bezsensowna krzątanina w końcu przyniosła jednak jakiś efekt.
- Roksana! - Zawołałam, widząc pędzącą w stronę zamku waderę.
Samica dość szybko wyhamowała i wylądowała na ziemi obok mnie.
- Co jest? - Zapytała, wyszczerzając zęby w uśmiechu.
- Chodzi o zwiady. Chciałabym, abyś przekazała Marco, że się zgadzam.
Samica przez chwilę nie odpowiadała, kiwała jedynie przytakująco głową. Szeroki uśmiech na jej pysku i wzrok skierowany gdzieś w dal sprawiał, że miałam wątpliwości czy Roksana w ogóle mnie słucha.
- Wydajesz się dziś wyjątkowo zadowolona, coś się stało? - Zapytałam.
- Powiedzmy, że wydarzyło się coś ciekawego. I może być jeszcze ciekawiej. - Samica znów na chwilę zamilkła, tym razem ta chwila ciszy była znacznie krótsza. - Co zaś do Marco to powiem mu, aby czekał na ciebie przed zachodem słońca na skraju Lasu Świtów.
- Przed zachodem słońca? - Powtórzyłam dla pewności i marszcząc brwi, zapytałam. - Czy to znaczy, że mamy wyruszyć w nocy?
- Mhm. - Mruknęła Roksana. - To ja już spadam.
- Zaczekaj, czy nie... - Przerwałam, gdyż samica już odfrunęła i czułam, że nie ma sensu, aby choćby próbować jeszcze ją złapać.
Spojrzałam na swój medalion i westchnęłam ciężko.
- Dasz radę Jasmin, przecież nie będzie aż tak ciemno. - Powiedziałam do siebie, choć sama nie do końca w to wierzyłam.
Słowo się jednak rzekło, było już za późno by się wycofać. Ostatecznie jak miało się stać, tak też się stało. Znalazłam się przy Lesie Świtów, nim jeszcze zapadł zmrok. Basior również już tam był.

<Marco? Jakieś pomysły xd?>

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Od Marco CD Jasmin

Przez chwilę przyglądałem się całkiem ładnemu niebu, zastanawiając się nad tym jak wadera mogłaby mi się odwdzięczyć. Machałem przy tym lekko ogonem. Był to mój dziwny odruch, którego czasem nie potrafiłem powstrzymać. Przyznam jednak szczerze, że nic nie przychodziło mi do głowy.
 - A możeeee... - zacząłem powoli.
I nagle w tym momencie przypomniało mi się o co prosiła mnie Roksi jakiś tydzień temu.
 - Mam! Niedawno Roksana chciała abym udał się na tereny wrogiej watahy i przeprowadził małe zwiady, gdyż ostatnio podchodzą coraz bliżej naszej granicy. Jest to podejrzane, a przyznam szczerze, że samemu tam iść to trochę nudno. - Skwasiłem się nie co niczym szczeniak, któremu zabrano zabawkę. - To co ty na to?
 - Em... Mogę jeszcze się zastanowić? - spytała niepewnie.
 - Nie ma sprawy, tylko daj mi odpowiedź jutro. - powiedziałem spokojnie.
Jasmin tylko skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie.
 - A teraz wybacz, ale chyba pójdę już do swojej jaskini. Robi się ciemno, a nie widzi mi się wtedy wracać... - zagadnęła.
 - No skoro tak mówisz. Ewentualnie mogę cię odprowadzić, przy okazji zobaczę gdzie mieszkasz. - Puściłem jej oczko.
Niedługo potem wadera się zgodziła, więc zadowolony szedłem obok niej. Trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Gdy doszliśmy do jej jaskini pożegnałem się kulturalnie (co jak co, ale chociaż raz w życiu chciałem zrobić w miarę dobre wrażenie).
 - Dobranoc, jakbyś mnie jutro nie znalazła to przekaż Roksanie swoją decyzję do jutra. - Krzyknąłem jeszcze na pożegnanie i powoli odszedłem w swoją stronę.

Jasmin? To jak? xd

Od Marco CD Venus

Powoli i spokojnie, bez pośpiechu zacząłem gasić ogień. W sumie gdyby tak spalił wszystko wokół byłoby fajnie... Śmiałbym się wtedy. Ja sam, pośrodku tego pięknego chaosu... Ewentualnie Venus gdzieś w oddali. Przez chwilę nawet myślałem czyby nie dać sobie spokój i nie zostawić tego wszystkiego tak jak jest. Ale wtedy przed oczami stanął mi obraz wściekłej Roksany. Nawet jakby zginęła to nękałaby mnie w snach siłą woli żebym pożałował tego co zrobiłem... Siłą rzeczy wzdrygnąłem się. Co jak co, ale nie chcę mieć wściekłej siostry na głowie. Tak więc, chcąc nie chcąc tak czy siak musiałem to ogarnąć. Westchnąłem pod nosem znudzony całą tą sytuacją i sprawiłem aby moja woda objęła znacznie większy teren. No i takim oto sposobem już po chwili wokół mnie znajdowały się pozostałości po drzewach, ewentualnie niektóre nie ruszone konary.
A mogło być tak pięknie...
 - Uff, udało ci się. - powiedziała Venus podchodząc do mnie. - Ej... Marco...
 - Tak?
 - Coś ci wyrosło... Na głowie. - Odparła zbita z tropu wskazując łapą na moje rogi.
 - To nic niezwykłego. Tak już mam jak używam swojej mocy. - Wzruszyłem barkami.
 - Eeeee, jak się tego używa? - spytała zaciekawiona.
 - Chcesz zobaczyć? - uśmiechnąłem się.
 - Jasne!
I właśnie w tym momencie lekko nakułem ją końcem mojej ,,broni", tak by nie dostała śmiertelnej dawki.
Wadera od razu zemdlała, zamykając oczy. Nim runęła na ziemię, zdążyłem ją jednak złapać.
Pozostało tylko jedno pytanie: Gdzie położyć ciało Venus? Raczej nie stosownie by było gdybym pozostawił ją samą po środku spalonego lasu...

Venus?

środa, 10 stycznia 2018

Od Jasmin CD Marco

- Jasmin. - Przedstawiłam się.
Jednocześnie w myślach zaczęłam poszukiwać momentu, w którym to pierwszy raz usłyszałam to imię. Byłam bowiem pewna, że nie jest to pierwszy raz. Ach, no tak. Roksana wspominała coś o tym, że ma brata o tym imieniu. Wychodzi więc na to, że to on nim jest.
- Halo! Ziemia! - Zawołał basior, machając mi łapą tuż przed nosem.
- Co robisz? - Zapytałam, odsuwając się o krok.
- Nic takiego. Tak cię zamurowało, że myślałem, że cię kosmici porwali czy coś.
- Po prostu się zamyśliłam.
- Ech, nieważne. - Westchnął basior, wydał mi się przy tym nieco znudzony.
Właściwie nic więcej już nie mówiąc, samiec zaczął się oddalać. Początkowo w ogóle mnie to nie ruszyło. Gdy jednak uświadomiłam sobie, że tak właściwie to poza zwykłym podziękowaniem nie zrobiłam nic, aby odwdzięczyć się wilkowi.
- Hej - Zawołałam, truchtając w stronę powoli oddalającego się samca.
- Co? - Burknął Marco, zwątpiłam. Po chwili jednak jakby stanął przede mną zupełnie ktoś inny, basior wyprostował się i znacznie spokojniej zapytał:
- Czyżby było jeszcze coś, co mógłbym dla ciebie zrobić?
Nie do końca wiedziałam co mam o tym myśleć. Czułam się trochę zbita z tropu. Gdy jednak udało mi się otrząsnąć z pierwszego szoku, pokręciłam przecząco głową i odparłam:
- Właściwie to pomyślałam, że może ja mogłabym coś dla ciebie zrobić. Tak w ramach podziękowania.
Wilk prychnął, jakby starał się powstrzymać śmiech. Samego uśmiechu nie udało mu się jednak ukryć.
- Nudy. - Mruknął pod nosem i choć zrobił to bardzo cicho, i tak byłam w stanie to usłyszeć. - Pomyślmy, co mogłabyś dla mnie zrobić. - Samiec spojrzał w niebo i zaczął wykonywać gest, który wyglądał, jakby gładził swoją nieistniejącą brodę.

<Marco?>

Od Venus CD Marco

Co robimy? CO ROBIMY?! - wydarłam się znowu do niego. Zaczęłam przeklinać pod nosem pod nosem jego głupotę. - Teraz żeby to zgasić muszę tu siedzieć pilnować żeby się nie rozeszło i czekać, aż to się wypali, albo jak skończysz to gasić. - ten tylko uśmiechnął się i cicho zaśmiał zakłopotany. - No leć I TO GAŚ! Powoli ale się przecież w końcu zgasi. - wrzasnęłam mu prosto do ucha tak, że miałam wrażenie iż ogłuchł bo skulił się aż do ziemi zakrywając uszy. Ja na to tylko przewróciłam oczami.
-Już już nie wrzeszcz tak. Ogłuchnę przez ciebie. - zrobił minę zbitego szczeniaka i poszedł gasić ogień, który ja powstrzymywałam przed dotarciem gdziekolwiek by on mógł.

Marco?

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Od Equela do Lonely

Wadera nie wyglądała na zachwyconą tym pomysłem, ale trudno. Przez nią straciłem I tak spóźnione śniadanie. - To na co polujemy?
- Mogę Ci upolować zająca, A Ty dasz mi spokój, zgoda? - spytała wadera
- Nie - mruknąłem. Skoro jesteśmy we dwoje, to zapolujemy na tego takiego jelona o czterech porożach. - samica zatrzymała się gwałtownie, że na nią wpadłem. - Ej!
- Tobie do reszty rozum powaliło?
- Nie, a czemu?
- PRZECIEŻ TO ZWIERZE JEST NIEUCHWYTNE!
- Ale ma smaczne mięso.
- Phe, a ty niby jadłeś? - spytała z mocnym wątpieniem I kpiną w głosie.
- A żebyś wiedziała! - krzyknąłem omijając ją I idąc dalej. - Na wschodzie jest bardzo fajna ''restauracja'' straciłem na jeden plaster mięsa w przyprawach cały majątek. Potem spłukany.
- Geniusz. - mruknęła wadera doganiając mnie.
- Cicho, słyszysz?
- Nie cichaj mnie. - pochyliłem się gwałtownie, i schyliłem też łapą jej głowę, że ta walnęła szczęką O korzeń. Wadera tylko zgromiła mnie wzrokiem I nawet nie chciała mnie upomnieć. Jej wzrok powędrował tam gdzie mój, i zatrzymał się na jednym z jeleni. Samiec o 4 porożach stał sobie na leśnej polanie razem z innymi stworzeniami o jego rasie.
- Okrążymy go - szepnąłem, i zacząłem iść w prawo, a wadera w lewo. Na umówiony wcześniej sygnał, wyskoczyliśmy oboje do skoku. Ale jak mówili, jelon nieuchwytny. Tylko ułamek sekundy wystarczyło mu, żeby nas zobaczyć, i wykonał długi skok, po czym pognał przed siebie, a my walnęliśmy o siebie, i runęliśmy na ziemię.
- Za nim! - krzyknąłem szybko wstając I pędząc za stworem.
Gonienie jelenia zeszło nam do późnego wieczora. Zdyszani, a ja nadal głodny padliśmy na ziemię. - no i nici z obiadku. - mruknąłem. - Ale stawiasz tosty - wyszczerzyłem zęby do wadery

< Lonely? Dej tosta xd >

Od Marco CD Venus

Oboje zaczęliśmy się śmiać. Przyznam szczerze, że była całkiem spoko. Mimo to nie mogłem oprzeć się mojej gorszej naturze i nieco jej poprzeszkadzać. Przez co chwilę później gałązki i badyle leżały dosłownie wszędzie, natomiast ogień stworzony przez Venus zaczął się powoli rozprzestrzeniać.
Niby powinienem coś zrobić żeby nic nam się nie stało, ale jakoś miałem to gdzieś.
 - Dobrze się bawisz? - spytała z lekkim sarkazmem.
 - Wspaniale, impreza życia normalnie. - przewróciłem oczami śmiejąc się delikatnie.
Mimo to postanowiłem już bardziej nie igrać z ogniem. Chcąc, nie chcąc był to jednak żywioł nad którym nie mogłem panować.
 - Marco... - zaczęła wadera.
 - Tak?
 - Możeeee... Wypadało by to zgasić nie sądzisz? Jeśli tak dalej pójdzie to dojdzie aż do jaskiń naszych wilków i spowoduje niezłe zniszczenia...
 - Eeeee, Vanus... Bo jaaaa...
 - Co?
 - Tak jakby nie mogę... - wyszczerzyłem się zakłopotany.
 - Jak to nie możesz?! - wydarła się. - Masz żywioł wody tak?
 - No niby mam, ale nie wystarczy jej aby objąć prawie cały płonący się las... - bąknąłem pod nosem. - Co robimy? - spytałem.

Venus? Mam brakus wenus, wybacz :v

niedziela, 7 stycznia 2018

Od Lonely CD. Equela

~~Bla bla bla, Equel przeprasza Lonely, bla bla bla, robi się następny dzień =D~~

Szłam sobie jakąś leśną ścieżką. Przechodziłam obok stawu, oglądając kaczki bijące się o kawałki chleba. Myślałam o białym basiorze, który wczoraj przyszedł do mnie z przeprosinami. Ciekawe, kim był i od jak dawna należał do tej watahy.
No i ja, jak to ja, zapatrzona na grube ptaki, wywaliłam się.
Ze zdziwieniem poczułam, że nie walnęłam pyskiem w twardy grunt. Upadłam na coś miękkiego. Zaczęłam się turlać z górki. Kiedy się zatrzymałam, zerknęłam do góry i zobaczyłam...
A ten co tu robi?!
Z odrazą patrzyłam na niejakiego Equela. Robił głupią minę, szczerząc przy tym kły. Muszę przyznać, iż były one białe i równe. Oczy też miał całkiem ładne... Odegnałam od siebie te myśli i jeszcze raz z niechęcią spojrzałam na wilka. Prychnęłam z dezaprobatą i zepchnęłam go z siebie. Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam dalej.
- No ej, sorry! Nie fochaj się! - wrzasnął i zaczął iść za mną.
Wciąż przyspieszałam, a on robił to samo. W końcu, zrezygnowana, zatrzymałam się i poczekałam, aż do mnie podbiegnie.
- Kiedy na mnie wpadłaś, wypadł mi z pyska królik, którego upolowałem - pożalił się. - Jestem głodny, bo nic dzisiaj nie jadłem.
- Ojej, szkoda. Naprawdę mi przykro - odparłam sarkastycznie z udawanym współczuciem w głosie.
- Grzecznie byłoby pomóc mi upolować coś innego, nieprawdaż? - dodał z chytrym uśmieszkiem.
Przewróciłam oczami. Basior naprawdę zaczynał mnie już wkurzać.
<Equel?>

Od Venus do Marco

- Pale drzewa nie widać? - odpowiedziałam lekko zła za to że mnie nastraszył. - A ty? - spytałam zaciekawiona.
- Yyy... po prostu sobie spaceruje. - odparł uśmiechnięty. - mogę ci jakoś pomóc? - spytał po chwili.
- No przydało by się zgarnąć ten badyl. - po tych słowach basior dmuchnął w stronę, po której znajdowało się niegdyś drzewko. Gdy tylko podmuch dotarł do tego co zostało z rośliny, ta rozpadłą się na wszystkie strony. Gdy tylko popiół doszedł do mnie, nie mogłam powstrzymać kichnięcia, ale nie tylko mnie to męczyło zauważyłam, że Marco też za chwile kichnie. I BUM kichnęliśmy w tym samym momencie. Zaczęliśmy się śmiać i w tym samym momencie powiedzieliśmy "na zdrowie"
- Czemu mówisz to co ja mowie? - i znowu to samo mówimy tak samo. Zaczęliśmy się śmiać i dalej rozmawiając postanowiliśmy się przejść.

Marco?

Od Equela do Lonely

Rano bolała mnie głowa. Wczoraj jak I dzisiaj sporo wypiłem. I tak nie było źle, chociaż zapomniałem 3 ostatnich godzin swojego istnienia. Poczułem odór alkoholu. Na początek wyszedłem na dwór. +7 stopni. Taka temperatura powinna być w zimie? Nie sądzę. Tak więc, dotarłem nad wodospad, wymyłem się w czystej, zimnej, ale nie lodowatej wodzie, i poszedłem w kierunku Zamku imprezowego. Oczywiście wszystko lśniło. Nie było zabrudzeń, nie czułem smrodu potu, zapachów, piwa ani niczego innego, oprócz żywicy leśnej, i ozonu, który wypełniał pomieszczenie świerzością. Coś mi powoli zaczęło świtać w głowie. Różowy, muzyka... chyba spotkałem jakąś waderę przed upiciem się.                    **po zdobyciu jej adresu**   Zaszedłem do jaskini wadery. Po oznajmieniu, że ktoś ma wchodzić, i pozwolenie na to wszedłem do jej mieszkania. Wadera na mój widok zmarszczyła brwi.                                         
 - Emmm... przepraszam, stało się coś?                       
  - Nie pamiętasz mnie. - wadera w odpowiedzi uniosła brwi - Ech.... ranisz - mruknąłem.                      - Ja Ciebie nie, ale ty najwyraźniej mnie pamiętasz, i po coś przyszedłeś.                           
 - owszem, przyszedłem przeprosić za niewytłumaczoną zaczepkę po występie. Tak więc przepraszam, to się więcej nie powtórzy. I nie pozostaje mi nic innego do powiedzenia jak: Żegnaj, moja pani! - ukłoniłem się teatralnie I wyszedłem z jej domu.

< Lonely? Może i pijak, ale dżentelmen xD >

sobota, 6 stycznia 2018

Od Lonely CD. Equela

Kiedy skończyłam występ, podszedł do mnie jakiś biały, skrzydlaty basior. Nie przyglądałam mu się.
- Fajny występ - pochwalił mnie. Śmierdziało od niego alkoholem. - Lonely, tak? Ja jestem Equel.
Odwróciłam wzrok. Mimo, że stał dość daleko ode mnie, i tak odczuwałam nieprzyjemny zapach. Zresztą całe pomieszczenie, w którym przed chwilą występowałam, było nim przesiąknięte.
- Dzięki - mruknęłam.Spróbowałam pójść dalej, ale zagrodził mi drogę.
- Tylko tyle? Nie porozmawiamy? - spytał zachęcającym tonem. Popatrzyłam na niego od niechcenia, ale chwilę potem odwróciłam wzrok. Nie. Nie mogłam wytrzymać. Od obrzydliwego alkoholowego smrodu zaczęły mi łzawić oczy.
- Ja... Przepraszam - szepnęłam, po czym wybiegłam na dwór. Na szczęście wilk za mną nie poszedł. Zadowolona odetchnęłam świeżym powietrzem. Ruszyłam do domu.
~~~*~~~
Jadłam tosty, popijając je sokiem pomarańczowym. Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi.
<Equel?>

Od Equela do Lonely


Spokojnie siedziałem na poduszce robiącej za krzesło, i popijałem alkohol w jednej z sal w Królestwie Czterech Skrzydeł. Dowiedziałem się, że często się tutaj odbywają różne przyjęcia czy coś w tym stylu. Jedna z Alph, a była to wadera podobno miała twardą głowę, ale i tak się upijała. To na pewno zdrowe? Na scenę wyszła wadera o łososiowo-różowym futrze. Czy ja ją znałem....? Raczej nie. A więc była nowa, tak jak ja. Coś o niej słyszałem. Była ona bethą? Musiała wzbudzić zaufanie Alph. Na początku tylko się jej przyjrzałem, i wróciłem do gadania z innymi wilkami. Zauważyłem, że koło rodzeństwa Alpha kręciła się szara wadera, która prawdopodobnie miała na imię Venus, ale jakoś mało mnie to obchodziło. Z zamyślenia wyrwała mnie końcówka piosenki śpiewanej przez waderę. Czemu nie wsłuchałem się w to wcześniej? Wadera miała czysty, prawie nie skażony głos. Pod koniec jej występu odstawiłem kufel na stół, przeprosiłem moich towarzyszy, i poszedłem za waderą.
- Fajny występ - powiedziałem w innym pomieszczeniu, gdzie weszła wadera. - Lonely, tak? Ja Equel jestem.  - Mimo że mówiłem do niej z odległości kilku metrów, wadera zatrzymała się, odwróciła lekko głowę, i bąknęła:
- Dzięki - po czym poszła dalej, ale zagrodziłem jej sobą drogę.
- Tylko tyle? Nie porozmawiamy? - wadera popatrzyła na mnie, jakby się zmieszała. Straciła pewność siebie? Nie wiem, ale odwróciła wzrok. Oczy jej się dziwnie świeciły.
- Ja... przepraszam - powiedziała i wyszła szybkim krokiem z pomieszczenia. Co ją ugryzło? I z tą myślą wróciłem na salę. Może namówili Alphę na zaśpiewanie, chociaż wątpię.

< Lonely? >

Od Marco CD Venus

Była noc. Nigdy nie miałem co robić w takie mroźne wieczory, na dworze zimno, śnieg pada... Komu normalnemu chciałoby się wychodzić? A w lato czy wiosnę przynajmniej było ciepło i krótki spacerek nikomu nie zaszkodził. Eh...
Mimo wszystko przemogłem się jakoś. Przecież nie będę siedział całą noc w jaskini co nie?
Także tak czy tak udałem się na małą przebieżkę. Z początku wolnym truchtem, a później stopniowo zwiększałem tempo. Kochałem biegać i w jakiś sposób mnie to uspokajało. Zwłaszcza w nocy, gdy nie mogłem zasnąć.
Jednak, gdy tylko znalazłem się w lesie nieco zwolniłem. Z daleka dostrzegłem słabo tlące się światełko. Jakby ogień?
Znajdował się jakiś kilometr, może półtorej ode mnie. Nieco zmieszany postanowiłem sprawdzić co to. A co jeśli to wróg? Jestem wystarczająco silny by mu się postawić, a że lubiłem walki to czułem już w piersi tę adrenalinę, która zawsze mi towarzyszyła.
Kilkanaście minut wystarczyło bym znalazł się na miejscu. Wychyliłem się delikatnie z krzaków, a moim oczom ukazała się znajoma mi wadera.
 - Venus? - szepnąłem sam do siebie.
Znajdowałem się w takiej odległości, że na pewno mnie nie wyczuwała i mogłem sobie spokojnie działać.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i zmieniłem się w powietrze. Trochę ją nastraszę.
Zmaterializowałem się zaraz za nią.
 - VENUS! - wydarłem się dość głośno, a ona podskoczyła zszokowana.
Ogień momentalnie zgasł, a wilczyca odwróciła się do mnie przodem.
 - Marco?
 - Taa... Co tu robisz? - spytałem od niechcenia.

Venus? Jakieś pomysły?

Nowa wadera! Lonely ( Przy okazji Betha xD )



Właściciel: Amigo55 (Hw), Matys (Doggi), polelum123@gmail.com
Imię: Lonely
Przezwisko: Alone, Lone. Na złośliwe przezwiska nie zwraca uwagi.
Wiek: 2 lata i 10 miesięcy
Płeć: Wadera
Żywioł: Światło. (Oraz Powietrze i Uczucia, ale jeszcze ich nie odkryła.)
Stanowisko: Mag, Piosenkarka
Ranga: Samica Betha
Cechy fizyczne: Doskonale radzi sobie podczas walki. Jest bardzo szybka, silna i zwinna. Precyzyjnie strzela z łuku i posługuje się (m. in. rzuca) nożami, a także wspaniale walczy za pomocą miecza. Jej tylna łapa (ta czarna) jest trochę sztywna, co czasem zatruwa jej życie. Dość dobrze pływa i wysoko skacze.
Cechy charakteru: Umie porządnie komuś dogryźć, zawsze znajdzie dobrą ripostę czy argument. Dobre poczucie humoru i pewność siebie pomagają jej odnaleźć się w społeczeństwie. Zna dużo śmiesznych żartów i kawałów, lubi je prezentować. Potrafi być trochę (czyt. bardzo) natrętna i natarczywa. Potrafi wyjść na środek tłumu i zacząć śpiewać. Lubi się popisywać i pokazywać, ile jest wart. Jest czujna, ostrożna i podejrzliwa, ale nie nieufna. To miła i przyjazna wadera, ale nie próbuj jej okłamywać czy obrażać - może to się skończyć nawet na (siłowej, fizycznej) walce. Uwielbia walczyć i polować, można powiedzieć, że to takie hobby. Lubi czytać i pływać. Czasami chodzi na łąkę lub do lasu, wsłuchuje się w różne odgłosy i napawa się rozmaitymi zapachami. To dusza towarzystwa, ale nie pogardzi samotnością. To bardzo roztargniona osóbka, wszystko wypada jej z głowy. Często zapisuje sobie różne rzeczy na karteczki i rozwiesza je po całym domu, chociaż to i tak mało daje. Ona kocha rozmawiać. Wręcz nie mogłaby bez tego żyć. Nienawidzi, kiedy druga osoba jej nie odpowiada lub ją ignoruje. Wtedy się denerwuje i jest niecierpliwa.
Cechy szczególne: Ma jasnoróżowe futro, oraz wielkie, piękne, niebieskie oczy. Jej prawa tylna łapa jest częściowo czarna, stała się taka podczas walki z potworem. Ma piękny, wysoki, czysty głos, dlatego postanowiła zostać Piosenkarką.
Aparycja: Jest to biało - różowa, średniego wzrostu wadera. Ma duże, lekko kocie, niebieskie oczy. Jej prawa tylna łapa jest częściowo czarna i trochę sztywna.
Lubi: Zieloną herbatę, świeżo wyciskane soki, cytrusy, wodę, walkę, Fryksa, ryby, adrenalinę, długie spacery, czarować, swój miecz, broń, ćwiczyć.
Nie lubi: Gburów, poddawać się, bezsilności, owadów, borsuków.
Boi się: Straty kogoś bliskiego, ciemnych jaskiń itp.
Moce: (Wymieniam tylko te moce, które dotąd odkryła.)
~ Potrafi wytworzyć np. kulę światła, która w mroku może oświetlać drogę.
~ Kiedy dosłownie buzuje od emocji i dotknie swojego miecza, jego siła jest wzmacniana magicznie, a ostrze świeci jasnym blaskiem. (moc unikalna)
~ Potrafi kogoś oślepić/oszołomić/zamroczyć na jakiś czas.
~ Potrafi sprawić, że zaświecą się lampy, zapłoną pochodnie itd. i na odwrót - żeby światła zgasły.
~ Umie sprawić, że coś stanie się jasne, albo się zaświeci.
~ Może ukształtować sobie skrzydła ze światła i latać nimi gdzie i jak zechce, jednak ten efekt nie może być trwały i bezustanny. Musi sobie robić przerwy, inaczej kosztowałoby ją to dużo enrgii. (moc unikalna)
Może odkryje w sobie jeszcze jakieś umiejętności?
Historia: Lonely urodziła się w pewnej watasze. Była córką pary Beth. Była szkolona na wielką wojowniczkę praktycznie od kiedy zaczęła chodzić. Codziennie miała treningi, naukę magii oraz czytania i pisania. Tak wyrosła na dzielną, mądrą, szybką i silną wilczycę.
W końcu nadszedł dzień próby.
"Wyszłam z jaskini. U pasa miałam miecz, na ramieniu łuk, a przy pasie przeróżne noże i sztylety. Cała drżałam z podniecenia. W końcu mogłam im wszystkim udowodnić, że jestem czegoś warta. Że coś znaczę. Że jestem kimś. Zauważyłam Arika i Anę. Na powitanie we troje skinęliśmy głowami. Chwilę potem wyruszyliśmy. Podróż trwała dość krótko - po niedługim czasie dostrzegliśmy wielki, czarny otwór. Podeszliśmy do niego. Nie czułam strachu, wręcz przeciwnie. Byłam pewna siebie, czułam jedynie ciekawość. Spojrzałam na moich towarzyszy. Na twarzy Any malował się niepokój, a Arik niepewnie zerkał w stronę swojej strony. Przez chwilę nasze spojrzenia się spotkały. Zakłopotana odwróciłam wzrok.
- Chodźmy - rzuciłam i zniknęłam w czarnej otchłani.
Ostrożnie stąpałam po nierównym podłożu. Z każdym krokiem nasilało się wszechobecne zimno. Ja jednak tylko niestrudzenie parłam na przód. Nagle usłyszeliśmy wiele głosów, zlewających się w ryk. Przystanęłam. Przez chwilę nic się nie działo. Z czasem temperatura gwałtownie spadła. Kiedy oddychałam, wydychane przeze mnie powietrze zamieniało się w białe obłoki pary. Nagle z zawielkiej skały... Wyszło? Wypełzło? A może raczej wyleciało? Nie wiem. W każdym razie, przed nami znikąd pojawiło się wielkie monstrum. Trudno powiedzieć, czym było. Wielka, czarna smuga z niekształtną głową wilka. Potwór zawył dziko. Chwilę potem z przerażeniem patrzyłam bezsilnie, jak stwór rzuca się na Anę. Nie zdążyła nawet krzyknąć. Na około poleciała krew. Potem, z szybkością błyskawicy, wielki wilk dopadł Arika. Rozległ się głośny wrzask.
- Nie! - krzyknęłam. Do oczu napłynęły mi łzy.
Na dźwięk mojego głosu stwór odwrócił się w moją stronę i wydał z siebie dziwny harkot. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to był śmiech. Z furią rzuciłam się na niego, po drodze wyciągając miecz z pochwy. Musiałam pomścić Anę. Pomścić Arika. Moje ostrze zalśniło niewidzianym dotąd przeze mnie światłem. Zauważyłam, że monstrum równieź się zdziwiło, bo szeroko otwarło oczy. Z bojowym okrzykiem i niesamowitą energią wbiłam ostrze w jego prawe oko. Wściekły, otrząsnął się, zrzucając mnie na ziemię. Momentalnie chwycił mnie za prawą tylną łapę i mocno przytrzymał. Nie mogłam się wyrwać. W końcu, ostatkiem sił, udało mi się cisnąć zatrutym nożem w jego pysk. Puścił mnie, a wtedy podbiegłam do ciała Arika. Było całe czarne i spowite czarną mgłą, ale widziałam że oddycha. Czyli pozostała jeszcze jakaś nadzieja. Ciała Any nie było w pobliżu. "Na pewno ją pożarł", pomyślałam ze smutkiem. Zarzuciłam ciało przyjaciela na ramię i wybiegłam z groty. Usłyszałam za sobą ryk potwora. Ostatkiem sił udało m się dobiec do watahy. Kiedy wbiegłam do jaskini Medyka, padłam wykończona na ziemię. Chwilę potem odpłynęłam...
Kiedy się obudziłam, okazało się, że ze mną wszystko w porządku, tylko miałam uszkodząną nogę. Była to jakaś starodawna magia, której nikt nie mógł wyleczyć. Powiedziano mi, że Arik popadł w katatonię. Jedyne, co samodzielnie mógł robić, to leżeć i oddychać. Było tylko jedno wyjście - Pradawny Róg Jednorożca, potrafiący uleczyć każdą ranę czy chorobę. Od razu wyruszyłam na wyprawę w poszukiwaniu Rogu."
W trakcie podróży znalazła pewne zwierzę, które przygarnęła jako towarzysza i nazwała "Fryks". Po niecałym roku bezowocnych poszukiwań, Lonely postanowiła przynajmniej na jakiś czas osiąść w jakiejś watasze. Może ktoś pomoże jej znaleźć upragniony Róg?
Rodzina: 
Matka -> Leya
Ojciec -> Kasuro [*]
Rodzeństwo -> Ryan, Chris, Monte, Roxy, Nuka
Zauroczenie: Equel. W jego towarzystwie czuje się nieśmiała i często się jąka. Tak jakby się go boi.
Partner: Brak. Chociaż jest taki ktoś, z którym chciałaby spędzić resztę życia w taki sposób...
Szczenięta: Nie ma, nie miała i raczej nie będzie mieć.
Głos: (Daya - Sit Still, Look Pretty)
Jaskinia: Link
Amulet: Link
Towarzysz: Fryks.
Inne zdjęcia: Brak.
A: 20
Rzeczy ze sklepiku: 0
Rzeczy znalezione w op: 0
Dodatkowe informacje: Hm... Chyba nic. Chociaż wyjawię wam tajemnicę (nie, w ogóle nikt się tego nie domyślił) - Lonely jest (, a może była?) zakochana w Ariku.
Umiejętności: 
Siła: 145
Zręczność: 155
Wiedza: 160
Spryt: 155
Zwinność: 165
Szybkość: 170
Mana: 150

czwartek, 4 stycznia 2018

Nowy wilk! Equel




Właściciel: Cinema ( doggi )
Imię: Equel
Przezwisko: Żrypięta? Nazywaj po swojemu, lecz z umiarem proszę
Wiek: 3. A może więcej? Bóg wie ile, ale młody jest.
Płeć: Basior
Żywioł: Cień, Iluzja, Kontrola
Stanowisko: Łowca. I dorabia jako jubiler
Ranga: Omega
Cechy fizyczne: Szybki, skoczny. Ogółem wysportowany. Zimno i ciepło nie robią na nim zbyt wielkiego wrażenia. Ze zwinnością nieco trudnej, ale nadrabia za to doskonałym wzrokiem i spostrzegwaczością.
Cechy charakteru: To luzak, i mało odpowiedzialny, lubiący dobry alkohol, imprezy, zakłady i tp koleś. Ma twardą głowę, i nigdy nic go nie zbiło z tropu. Przeleciał kilka panienek, więc jest już doświadczony, ale hej, odbiegam za bardzo od tematu.To przecież nie historia. Tak więc lubi zagadać, ale z umiarem. Zawsze zwala na innych swoje problemy, czy kłopoty, i wszystko uchodzi mu na sucho. Lubi ogień, ale za wodą nie przepada. Tak samo jak za zesuszoną ziemią. Ma prawie zawsze dobry humor. To realista i pesymiasta,razem wzięci do kupy.
Cechy szczególne: Dwa ogony.
Aparycja: Biało-czarny basior, o różnokolorowych oczach, dwóch ogonach, skrzydłami dość małymi jak na jego wzrost.
Lubi: Nie wiem. Raczej wszystko, oprócz natarczywości.
Nie lubi: NATARCZYWOŚCI. I klejących się do niego panien. To on się klei do nich. Nie na odwrót.
Boi się: Tego co na zwykłego wilka przystało. Nic szczególnego.
Moce:
1. Wprowadzenie w mocną iluzję. Prawie w żaden sposób nie da się z niej wyjść
2. Blokowanie ruchów jak i mowy wilka. Wilk ten może tylko myśleć. Blokadę może zdjąć tylko ten, kto ją nałożył.
3. Zabijanie samym spojrzeniem. W jakikolwiek możliwy sposób.
4. Odporność na magię śmierci i niektórych innych.
Historia: Ma sklerozę, bo w pabie walnęli go w łepetynę, i zapomniał.
Rodzina: Nie pamięta. Ma sklerozę.
Zauroczenie: Było wiele wader w jego życiu, ale na razie nie jest zainteresowany.
Partner: No może...
Szczenięta: Nie ma
Głos: Link
Jaskinia: Link
Amulet: Ni ma
Towarzysz: -
Inne zdjęcia: -
A: 20
Rzeczy ze sklepiku: 0
Rzeczy znalezione w op: 0
Dodatkowe informacje: 0
Umiejętności:
Siła: 100
Zręczność: 100
Wiedza: 100
Spryt: 100
Zwinność:200
Szybkość: 200
Mana: 100

PS: nie chciało ci się imienia zmieniać? xD

środa, 3 stycznia 2018

Od Venus do Roksany

Chcąc się dowiedzieć co się przed wczoraj działo, zawitałam u Marco w końcu się na nim obudziłam więc może coś wiedzieć. A że jestem leniem to mi się wczoraj nie chciało i wolałam odespać.

- Cześć Marco pamiętasz może co ja robiłam na tej imprezce?

- Pamiętam tyle, że się do prawie wszystkich kleiłaś, ale to chyba nie jest zbyt ciekawe, a i jeszcze obudziłem się pod tobą. - mówiąc to szczerzył się jak głupi, no ale tyle mi starczy dowiedziałam się tyle ile chciałam i więcej nie chce. Bo nie wiem czy to zniosę.

To teraz trzeba znaleźć Rokse. I chyba jest blisko bo mam jakieś przeczucie, że ją spotkam.

No prosze ja to mam szczęście. Akurat tego ogona to ja nie pomylę z nikogo innego. Mam cie Roksa.

<Roksana? A u ciebie jak tam? bo u mnie wspaniale.>

wtorek, 2 stycznia 2018

Od Roksany do Venus

Wypiłam zbawczy napój, przyjmując ją jak ambrozję bogów, po czym...
- Czemu pachniesz jak mój brat? - spytałam z pytającą miną.
- Eeeee....- wadera najpierw jakby się zamyśliła, potem, zmieszała, a na końcu walnęła mnie pustą butelką.
- Nie twoja sprawa! - zawołała.
- Dobra dobra. Tylko odłóż to - mruknęłam pocierając głowę. Mimo, że butelka była miękka bo plastikowa, ta walnęła w taki sposób, że bolało. Venus zaniosła to do zamku, a ja poszłam razem z nią, omijając jeszcze nie obudzone, albo wleczące się wilki, które jeszcze nie do końca otrzeźwiały.

***Następny dzień, popołudniu***

Zaczęłam się starać zeswatać Venus z moim bratem. Skoro na nim spała ( nie mówię na głos bo znowu dostałabym butelką w głowę ) to... może coś z tego będzie? XD Właśnie szłam do niej, gdy zobaczyłam moją duszyczkę nieczystą rozmawiającą z Koniakiem. ( XDDD i wszyscy wiedzą o co chodzi ) Więc z moim piknym uśmieszkiem jak z anime wycofałam się w cień, czekając na rozwój sytuacji.

< VENUŚ?! XDD Jak życie? xD >

Od Marco CD Rose

 - No, powiedzmy. - bąknąłem od niechcenia.
 - Otóż wszystko to przez potwory. Całkiem niedawno cała ich plaga zaatakowała nas. Standardowo ruszyliśmy do walki by bronić nasze tereny, ale tym razem nic z tego nie wyszło. Większość naszych najlepszych wojowników poległo. Szczeniaki zostały osierocone, a w najlepszym przypadku wadery pozostały wdowami. Wszystko za sprawą tego portalu. Prowadzi on do innego wymiaru, a stamtąd przychodzą do nas te upiory nawiedzając nas regularnie od kilkunastu tygodni... - zakończył swój wywód.
 - W naszej watasze też jest ich coraz więcej. - wtrąciła się Rose.
 - Miałem zamiar iść do portalu i odwiedzić inny wymiar. Byłem tam kilka razy, jednak nigdy nie spotkałem się z taką ilością potworów. Obawiam się, że teraz trzeba by być o wiele bardziej przygotowanym. - westchnąłem.
 - Rozumiem, rozumiem... No cóż... Ewentualnie możemy wesprzeć was nieco i stworzyć grupę wilków, które pójdą razem z wami.
 - Mi tam obojętnie, w sumie możesz tak zrobić. - Wzruszyłem barkami.
 - Cieszę się, że się rozumiemy. - Uśmiechnął się serdecznie. - Marco tak? Widziałem cię tu już kilka razy i nie cieszysz się zbyt dobrą sławą... - zmarszczył czoło.
 - Nie dziwię się. - Uśmiechnąłem się cynicznie. - Nie mówią o mnie dobrze. - Zaśmiałem się.
Szczerze mi to wisiało.
 - Jestem Chris. Tak na przyszłość. Wierzę, że nam pomożesz. Przy okazji ocalisz też być może swoją watahę... Swoją drogą możecie tu przenocować dopóki nie znajdę wam kilku wilków do pomocy.
 - Ocalę obie nasze watahy staruszku. - Puściłem mu oczko, a ten się wyszczerzył. - Rose? Idziesz ze mną czy nie? - spytałem od niechcenia.

Rose?

Od Marco CD Jasmin

 - Pomocy! - usłyszałem czyiś krzyk.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, coś czuję, że może być ciekawie... Szybko zmieniłem się w powietrze, jak to czasem miałem w zwyczaju i niedługo potem stanąłem na skraju jeziora już w wilczej postaci. Mym oczom ukazała się jakaś wadera. Była dość szczupła, a jej futro miało jasno różowy kolor.
 - Pomocy! - powtórzyła.
Chyba cały czas mnie nie zauważyła, może nawet i lepiej?
Zwiać i zostawić ją na pastwę losu? Czy może jednak jej pomóc?
Najwyraźniej resztki mojego dobrego sumienia wzięły nade mną górę i po krótkim westchnięciu postanowiłem jej pomóc. Akurat miałem szczęście, że moje moce dotyczyły lodu i wody. Zamroziłem więc taflę jeziorka co mogło trwać tylko dziesięć sekund (na nasze nieszczęście).
 - Pospiesz się i chodź tu! - krzyknąłem od niechcenia lecz ona stała dalej po środku zbiornika wody.
Jak najszybciej podbiegłem do niej i lekko popchnąłem ją w stronę brzegu, na którym chwilę temu stałem. Pech chciał natomiast, że gdy ona uchroniła się przed upadkiem, ja spadłem centralnie do lodowatej wody.
Wspaniale.
Warknąłem coś pod nosem i resztkami sił dopłynąłem do brzegu, gdzie nadal stała wadera.
 - Nic ci nie jest? - spytała.
 - Raczej nie. - mruknąłem. - W najgorszym przypadku będę chory. - Otrzepałem się.
Moje futro było teraz napuszone, musiało to komicznie wyglądać.
 - A z tobą wszystko okej? - spytałem już łagodniejszym głosem.
 - Myślę, że tak. - odparła. - Dziekuję.
 - Nie ma sprawy. Polecam się na przyszłość - Puściłem jej oczko. - Marco jestem.

Jasmine?

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Od Venus do Roksany

Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. A rażące światło skutecznie zniechęciło mnie do otworzenia oczu. Ale czułam jedno... leże na czymś co jest miękkie i ... MRUCZY!? Jak poparzona odskoczyłam na bezpieczną odległość przy czym otworzyłam przymulone oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam. Zauważyłam Marco, na którym prawdopodobnie leżałam i wiele innych wilków, które upodobały sobie biedną podłogę za łózko, a innych z poduszki. Ja nie byłam lepsza. W jednym momencie poczułam Sachę w ustach.
-Woooooooooooody!- Wydarłam się na cały regulator, budząc przy tym wszystkich obecnych śpiochów w pomieszczeniu, którym towarzyszyły różnorakie jęki. Otrząsnęłam się i pokierowałam w stronę kuchni. Na blacie stała sobie beztrosko butelka ze zbawczym napojem. Zwinęłam szybko przedmiot i udałam się na zewnątrz, by uniknąć tłumu poszukującego napojów wszelkiego rodzaju. Idąc sobie usłyszałam jęki i błaganie o wodę z... dachu... Wrzaski należały do biednej Roksy. Zleciała do mnie, gdy tylko mnie zauważyła i wpatrywała się w przedmiot, który miałam przy sobie. Podczas mojego jakże... długiego spaceru została tylko wypełniona niecała połowa butelki. Oczywistym było, że muszę ją trochę pomęczyć za akcje z jemiołą. ale w końcu otrzymała ode mnie zbawczy napój.


<Roksana?>

Od Roksany do Venus

- WIDZIAŁAM DNOOO... - zaczęłam śpiewać z szampanem w łapie. Obiegłam wzrokiem salę w zamku czterech skrzydeł, szukając wzrokiem mojej towarzyszki. Znalazłam ją klejącą się do Ramzesa. Potem do Robina i Tekeru, aż w końcu do mojego braciszka :). I tak latała od jednego do drugiego. Na basiorach się nie skończyło, bo do wadera też zaczęła się kleić.
- Venuuuś - zawołam podchodząc do niej, przy okazji zataczając się na jakiegoś wilka. - Nienawidzę tańczyć - mruknęłam od rzeczy

*** tego samego dnia rano ***

Obudziłam się... na dachu zamku. byłam cała w serpentynach i była chyba 11 rano. Wstałam, i miałam ochotę się zabić. Głowa mi pękała.
- Wooooody... - mruknęłam wstając, po czym znowu się kładąc. Mój biedny łeb... Do tego urwał mi się film, i nic nie pamiętam od 1 do reszty dnia.

< Venus? Jak spędziłaś noc? xD >

Od Venus do Roksany

Po akcji z jemiołą poszukiwałam zawzięcie Roksy, ale zwiała do innego wymiaru czy coś. Tyle się dowiedziałam od Marco, z którym zostawiła mnie ta zła wadera. No teraz jestem spokojniejsza, moja złość przeszła, gdy patrzyłam jak pali się biedne małe drzewko. No ale ktoś mi je zgasił, z komentarzem"nie pal mi ogródka". A tak fajnie było 😞.

~Sylwester~

Kolejna imprez ale ta jest znośna bo jest ALKO. Ja uradowana już nawet nie próbowałam zabić Roksany 😀. Własnie zaczęliśmy odliczać do końca roku. ...3 ...2 ...1 ...0! "Szczęśliwego nowego roku!" Krzyczeli wszyscy ciesząc się. A ja idealnie zgrana z Roksą rzuciłyśmy się na szampana. Po jakiś 10 kieliszkach szampana i innych tego typu napojów, bo jak się bawić to na CAŁEGO! byłyśmy już ledwo żywe.
<Roksana?>