Tak więc droga, którą przebyliśmy kończyła się na wyjściu. Nareszcie.
Jednak coś mi nie grało... niestety nie mam pojęcia co to było, ale
wiedziałem, że jesteśmy poza watahą, ale zbliżaliśny się do niej. Jedno
co mnie zdziwiło to to, że byliśmy w jaskini cały dzień i w sumie to
Crystal i Death pewnie będą głodni. Mniejsza. Trzeba dowiedzieć się
gdzie jesteśmy:
- Wiesz gdzie jesteśmy? - zapytałem towarzyszkę
- Nie mam zielonego pojęcia, ale może ON będzie wiedział... -
powiedziała Jane przerażona. Gdy się odwróciłem zobaczyłem przed sobą
duże biało - czerwone rogate stworzenie
- Mamy szczęście. To Xantron. Nie atakuje i da się z nim dogadać. Witam.
Wie Pan może gdzie jesteśmy? - te słowa skierowałem do rogacza
- Na pewno nie na swoim terytorium - odpowiedział stwór. Jane cała się trzęsła
- Wiemy. Niestety zabłądziliśmy i nie wiemy jak dojść do watahy
- JAKIEJ watahy? - zapytał potwór
- Watahy Sześciu Kręgów. Może Pan kojaży?
- Ta. To w tamtą stronę - powiedział Xantron wskazując głową na zachód.
- Dziękujemy Panu! - krzyknąłem przez ramię - Mamy u Pana dług!
- Wolałabym nie - powiedziała do mnie szeptem wadera
- Bo...?
- Nie ważne
- Okej. Już jesteśmy nie daleko
- Nareszcie - powiedziała Jane jak wkroczyliśmy na tereny watahy.
Umówiliśmy się, że nikomu nie powiemy o całym zajściu i rozeszliśmy się
do swoich jaskiń by na następny dzień spotkać się w pilnej sprawie...
< Jane? Co to będzie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz