sobota, 12 sierpnia 2017

Od Ventusa do Jasmin

Siedziałem na klifie, ogryzając leniwie kość, pozostałość po upolowanym wcześniej dziku.Wiedziałem że znowu jestem na terenie obcej watahy. Jak dotąd na szczęście nikt mnie nie zwęszył, więc mogłem chwilę tu pomieszkać.
Wtedy za moimi plecami rozległ się czyjś cichy głos:
-Co tu robisz? Nie jesteś z watahy.
Oho, wykrakałem- pomyślałem z goryczą i obróciłem się w stronę skąd dobiegał głos. Przede mną stała smukła różowo-biała wilczyca. Teoretycznie nie powinna stanowić zagrożenie, ale lepiej uważać.Nagle wpadłem na pewien pomysł.
-Przechodziłem tędy... Nie potrzebujecie może nowych członków?- spytałem spokojnie
Wilczyca trochę zbita z tropu, przyjrzała mi się uważnie i odparła:
-To już zależy od alf. Mogę cię do nich zaprowadzić.Tak w ogóle, to jestem Jasmin.- dodała
Kiwnąłem lekko głową:
-Ja nazywam się Ventus. Dobrze, prowadź.
Różowa wilczyca pobiegła przodem, szybko pokonując odległości. Niedługo potem, staliśmy już u podnóża potężnego zamku znajdującego się na szczycie wysokiego urwiska, z którego spadały w dół, lawiny wody. Zadarłem łeb w górę.
-To tam mieszkają alfy?
-Tak, powinieneś znaleźć tam Marco lub Roksanę, BlackNight raczej nie lubi nowych. Ich jaskinie są w głębi po lewej.- wyjaśniła.
-Nie możesz mi po prostu pokazać?-spytałem
Jasmin z zakłopotaniem pokręciła głową i odpowiedziała:
-Ten zamek jest bardzo wysoko, a ja nie mam skrzydeł..
Westchnąłem krótko i złapałem ją lekko za futro.
-Co ty robisz?- zawołała zaskoczona, próbując się wyrwać.
-Nic szczególnego- odparłem i uniosłem się razem z waderą w powietrze, lądując wysoko na klifie, przed zamkiem. Postawiłem Jasmin na ziemi, patrząc jak się otrzepuje.
-No dobrze- zacząłem, składając skrzydła- To prowadź.

<Jasmin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz