niedziela, 27 sierpnia 2017

Od Robina do Roksany

Myślami wróciłem do momentu, kiedy to trafiliśmy do tego świata. Dziwny stwór, jaki zaczął nas gonić niedługo potem, nie wydawał się najprostszym przeciwnikiem. W naszym świecie też jednak roiło się od różnego rodzaju potworów i jakoś dawaliśmy sobie z tym radę. Kątem oka spojrzałem na Roksanę, byłem ciekaw, co powie. Wadera westchnęła.
- Niech będzie. Właściwie... - wilczyca wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a ja miałem wrażenie, że to nie może oznaczać niczego dobrego. - To może być nawet interesujące.
Mimo iż zdążyłem już nieco poznać charakter Roksany, to skłamałbym, gdybym powiedział, że mnie to nie zaskoczyło.
- W porządku. - Mruknął basior.
Właściwie nie byłem pewien czy jest zadowolony z tego, że zgodziliśmy się pomóc czy też nie. Samiec wyszedł z pokoju, Lira uśmiechnęła się do nas i zamachała ogonem. Choć odwzajemniłem ten gest, to nie mogłem powiedzieć, aby podzielał jej entuzjazm.
- Wybaczcie bratu, ale on niespecjalnie ufa obcym.
- Chyba nie tylko obcym. - Mruknęła Roksana.
- Prawda. - Czarna wilczyca skrzywiła się nieznacznie. Wychodząc, jeszcze na chwilę zatrzymała się na progu. - Zostańcie tu na razie, przyjdę do was później.
Z ciężkim westchnieniem opadłem na łóżko. Nie byłem już do końca pewien co o tym wszystkim myśleć. Mogliśmy zostać bohaterami, marzyłem o tym, będąc dzieckiem, ale równie dobrze mogliśmy przecież zginąć.
- Nie możesz nas po prostu zabrać z powrotem do domu? - Zapytałem.
Wilczyca przez chwilę milczała, zacząłem się nawet zastanawiać czy mnie usłyszała, w końcu jednak postanowiła się odezwać.
- Może mogę, może nie mogę.
Przekręciłem nieznacznie głowę. Nic nie rozumiałem.
- Nieważne, zapomnij. - Stwierdziłem po chwili.
***Kilka godzin później***
Czas dłużył się niemiłosiernie. Ciężko było stwierdzić, jak długo przebywaliśmy w tym piekielnym pokoju. Gdy już zaczynałem mieć naprawdę dość tego bezsensownego siedzenia, usłyszałem dobiegające z zewnątrz głosy. Zainteresowany natychmiast zbliżyłem się do okna. Po ścieżkach przechadzały się wilki, ulice zdawały się tętnić życiem. Wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż w momencie, gdy tu przybyliśmy. Nagle do pokoju, z hukiem wszedł Raion. Uśmiechnąłem się sam do siebie, odniosłem wrażenie, że samiec lubi trzaskać drzwiami. Gdy jednak wilk zaczął mierzyć mnie wzrokiem, mój uśmiech szybko znikł.
- Zakładajcie to, wychodzimy. - Wraz z tymi słowami rzucił w naszą stronę jakieś zwitki materiału.
Jak się okazało, były to peleryny. Ciemne i trochę podniszczone.
- Hej, może najpierw jakieś wyjaśnienia. - Zażądała Roksana. - Dokąd i po co mamy iść?
- Idziemy na targ. Potrzebujecie ekwipunku, jeśli chcecie walczyć z posłańcami.
- A te peleryny? - Pozwoliłem sobie się wtrącić.
- Nie wyglądacie na tutejszych. Lepiej, abyście nie budzili niepotrzebnej sensacji.

<Roksana? Wycieczka XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz