wtorek, 1 sierpnia 2017
Od Rose do Marco
Jak zwykle o świcie wstałam i i pobiegłam nad rzekę znajdujące się niedaleko, aby się napić. Kiedy przybliżałam już swój pysk do świecącej tafli wody nagle naskoczył na mnie obcy basior i krzykną:
- Nie pij tej wody! Zatrujesz się!
Patrzyłam na niego przerażona.
- Jak mogę się zatruć wodą z rzeki?!
- To nie jest zwyczajna rzeka. Popatrz.
Basior zszedł ze mnie i wziął pierwszą lepszą gałązką z brzegu i wrzucił ją do wody. Ku memu zdziwieniu kawałek drewna zaczą się topić nie jak w wodzie, ale jak w kwasie! Złapałam się za gardło i myślałam w jakich męczarniach umierałabym gdyby nie ten nieznajomy basior. Spojrzałam na niego. Swoimi niebieskimi ślepiami patrzył się na dym pozostawiony przez gałązkę.
- Właśnie w ten sposób byś skończyła.
- Dziękuje...- powiedziałam nieśmiało. W końcu należały mu się podziękowania.
- Nie ma sprawy. A właściwie to jak się nazywasz i skąd jesteś?
Basior odwracał się do mnie powoli zadając mi to pytanie.
- A więc jestem Rose i pochodzę z odległej watahy leżącej na wschodzie. A ty?
- Ja jestem Marco i należę do Watahy Sześciu Kręgów.
Gdy usłyszałam słowo "wataha" od razu zrozumiałam, że po wielu tygodniach tułaczki w końcu znalazłam to co chciałam.
- A czy ta wataha znajduje się gdzieś niedaleko?
- Tak... Właśnie wkroczyłaś na jej tereny... Czego się tak uśmiechasz?
- Jejuniu, nawet nie wiesz jak się cieszę! Przez kilka tygodni szukałam watahy, do której mogłabym dołączyć!
- No to dobrze dobrze trafiłaś.
- A kto jest Alphą twojej watahy?
- Jest nią moja siostra oraz mój brat. Ja się nie wliczam... Jeśli chcesz możemy od zaraz wyruszyć do Roksany, ona wszystko załatwi?
Serce łomotało mi jak szalone.
- Oczywiście!
<Maco?>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz