Ogółem zwiedzanie zamku było dość mało interesujące. Z zamku do szkoły, ze szkoły do biblioteki. Pokazałam mu gdzie mogą przebywać jakie potwory, i gdzie są ich obecne siedziby. Ogólnie zakreśliłam gdzie są bagna, a gdzie rzeki, stawy, źródła i wodopoje, bo z jego talentem do włażenia w bagno ( w przenośni i dosłownie ) takie informacje się przydają. Świątynia, Północna forteca... opuszczony dom i tereny łowieckie, aż po jakieś skałki. Tak obeszliśmy całe tereny watahy.
- Co? Zmęczony? - zapytałam siedząc na skałach, które sterczały nad rzeką.
- Trochę.
- A ja nie - uśmiechnęłam się szeroko pokazując białe kły. Mówiłam prawdę. Ja przez większość czasu po prostu szybowałam w powietrzu, utrzymując zwykłe tępo biegnącego, lub maszerującego wilka. Miałam przewagę.
- No, to co teraz? - zapytał Robin. Ja tylko się uśmiechnęłam i zaczęłam rozglądać.
- A wiesz... Marco zajmuje się Xerą.... ale....
- Ale...?
- Wyczuwam innego wilka. Waderę w okolicy tych terenów.
- Czyli, że...
- Idziemy! - zawołałam uśmiechnięta od ucha do ucha szybko wzbiłam się w powietrze, zanurkowałam po Robina, i poleciałam z nim na północ, na tereny G.
- Ej, byliśmy tu już.- powiedział bardzo rozglądając się dookoła, gdy tylko postawiłam go na ziemi, a sama wylądowałam obok. - Minęliśmy ją?
- Chmm... wychodzi na to, że tak. - mruknęłam i zaczęłam się rozglądać. Że wzrok nic nie dał, to zaczęłam węszyć. - W tamtą stronę! - zawołałam i pognałam bardziej na zachód. Basior szybko znalazł się koło mnie. I tak.... szybko wbiegłam na skałkę, i popatrzyłam z niej w dół. W cieniu skały leżała wadera. Położyłam się na kamieniu i patrzyłam w dół. Dałam znać Robinowi, by zrobił to samo, ale po cichu. Gdy tylko to zrobił, bezszelestnie zeszłam nieco w dół, utrzymując skrzydłami równowagę i...
- BU! - krzyknęłam wbijając łapy w boki wadery. Ta krzyknęła i gwałtownie podskoczyła. Ja natomiast ryknęłam śmiechem. No cóż... wbijanie łap w czyjeś boki dla poszkodowanego nie jest ani przyjemne, ani niebezpieczne. Wadera patrzyła na mnie dziwnie.
- Robin, co tak siedzisz na górze, miałeś tylko poczekać. - zawołałam z uśmiechem. Basior zeskoczył ze skały, i zaczął przyglądać się waderze.
- Cześć. - mruknął. Wadera nic nie odpowiedziała.
- No skoro się już wszyscy znają, to ja cię zaprowadzę do Marco, bo mam co robić, nie, nic nie mów, nie mam ochoty cię za bardzo słuchać. Pogadasz se z moim bratem. Robin, zaczekaj na mnie, samo dolecenie zajmie mi sekundę, a gadanie 5 minut, więc wrócę za 5 minut i 2 sekundy, a ty się stąd nie ruszaj, zgoda? - spytałam, i nie czekając na reakcję ani jego, ani wadery szybko wzleciałam w powietrze, wzięłam waderę i po sekundzie byłam na miejscu. Mój brat gadał z Xerą.
- Hejo brat! - zawołałam. Wadera którą przywiozłam jak spostrzegła mojego brata, to jakby się zarumieniła. - Mamy tutaj waderę, nie pytaj mnie o szczegóły bo nic nie wiem. Ty jesteś zajęty, więc weź ją do Nighta. Ja nie mam czasu. No, to pa! - szybko zawołałam i po sekundzie byłam z powrotem. Robin był w tym samym miejscu co wcześniej.
- Coś za szybko wróciłaś, nie wrzuciłaś jej przypadkiem do rzeki? - zapytał z uśmiechem.
- Nie, ale mam taki zamiar, tyle że nie ją samą. - mruknęłam chytrze.
- Hmm?
- No wiesz... zabujała się w moim starszym bracie.
- Masz pewność?
- No jasne! - wybuch śmiechu - będzie zabawa! Ale jak na razie sobie odpuszczę. Teraz gdzie idziemy?
< Robin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz