sobota, 12 sierpnia 2017

Od Marco do Rose

Następny dzień minął wyjątkowo spokojnie. Dopiero pod wieczór na moim patrolu miałem dziwne przeczucie, że coś złego się stanie. I jak zwykle mnie nie zawiodło, gdyż równo o godzinie pierwszej w nocy usłyszałem szelest liści. W głębi lasu ujrzałem czyiś szybko przemieszczający się cień.
Z początku nie widziałem czym dokładnie jest owy stwór i w sumie to dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że jestem w niebezpieczeństwie. W dużym niebezpieczeństwie.
Centralnie przede mną przeteleportował się Huks. Duży potwór z rogami podobnymi do tych jelenich, świecącymi oczami i strasznie dziwnym wyrazie twarzy. Wątpię bym sam sobie z nim poradził... Jedyny i w miarę ogarnięty pomysł jaki przychodził mi do głowy brzmiał następująco:
Choć trochę ogłuszyć i uciekać.
Tak więc mimo wszystko skoczyłem na wielkoluda i podrapałem go prosto w oczy. Na chwilę się zatrzymał, a z policzka zaczęła cieknąć mu stróżka krwi. Nie trwało to jednak długo i już po chwili odzyskał racjonalne myślenie i ponownie zaczął mnie gonić.
Miałem na szczęście kilka sekund w zapasie, więc nie przejmowałem się tym zbytnio. Zastanawiałem się bardziej nad tym jak mogę go powstrzymać, albo gdzie mógłbym się schować.
W końcu, nie będę biegł przecież przez wieczność...
Huks teleportował się coraz bliżej mnie, a ja zmuszony byłem biec slalomami by ten nie dorwał mnie w swoje ohydne łapska. Dopiero wtedy zacząłem mniej więcej ogarniać okolicę i zrobiłem błyskawiczne rozeznanie w terenie.
Jeśli dobrze myślę niedaleko znajduje się jaskinia Rose. W jednej chwili rozpłynąłem się w powietrzu, używając mojej mocy. I chwilę później już jako duch podążyłem w stronę jamy wadery. Zmaterializowałem się u jej progu i szybko odnalazłem w niej samicę.
 - Hej! Obudź się. - bąknąłem szturchając ją łapą.
Najwyraźniej miała mocny sen, gdyż nic to nie zdziałało. Sekundę później wylałem na nią wodę.
 - Obudź się nooo! - Warknąłem trochę już nieco głośniej.
 - Co... Co się dzieje? - spytała nieco zdezorientowana.
 - Goni mnie potwór. Weź mi trochę pomóc bo sam sobie rady nie dam, a trzeba go jakoś zabić, zanim to on zabije nas. - powiedziałem na jednym wdechu.
 - To kolejny kiepski żart? Wcale nie śmieszny...
 - Ej! To nie żaden kawał okej? Nie słyszysz?
I nagle jak na potwierdzenie moich słów, z zewnątrz dobiegły nas odgłosy stąpania i ryk potwora.
 - Eeee... Co robimy? - spytała wadera.
 - Atakujemy!


Rose? Jakieś pomysły na zabicie potwora? xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz