Targ! TAK! Chwila. Czy ja lubię targ? ( * facepalm ) Dobra, bądźby szczerzy. Na targu byłam, jak byłam mała. około... 4 miesiące? Ale teraz? Ech... brak pojęcia. Wyszliśmy z domu. Peleryna ( a raczej jej resztki ) śmierdziały stęchlizną. Ech... nie ma to jak smród. Żeby się go pozbyć, będę musiała przez 3 minuty się palić. Ale chyba zrobię wyjątek, i pozostanę dobrej myśli.
*** kilka minut późnej ***
NIE lubię targów. Za duże tłoki wilków. ZA dużo wilków. O wiele za dużo. Nie lubiłam tłoków. W dużych grupach zawsze zostawałam w tyle. Nie odnajdywałam się. A tutaj? Szłam przed siebie z opuszczonym łbem, i unikałam innych schodząc im z drogi. Nagle się zatrzymaliśmy.
- O co chodzi? - spytałam patrząc na Raiona.
- Jesteśmy przed zaufanym kupcem. - powiedział i podszedł do stoiska, po czym zaczął gadać z wilkiem w jakimś nie zrozumiałym języku. Po chwili wilk który stał za " blatem" przekazał Rainowi zwitek papieru, oraz wielki kosz z.... jagodami.
- Chwila, po co nam jagody? - spytałam ale po chwili skarciłam samą siebie za to, że jestem taka głupia.
- Dobra, nie odpowiadaj. - Basior zrobił kwaśną minę, i poszedł z tym koszem dalej, w miarę jak kosz był co raz dłużej w powietrzu, tym bardziej zanikał. A może to moja wyobraźnia? Chyba mam słaby wzrok. Po 3 minutach kosz znikł całkowicie, a ja miałam przez dłuższy czas jedną z moich nie określonych min. Nie zadawałam pytań. Potem zawlekliśmy się do jakiejś gospody. Gdy tylko moja łapa przekroczyła próg drzwi ( miałam wejść jako pierwsza ) od razu zaczęłam błogosławić moją spostrzegawczość, bo już dawno byłabym bez głowy. Latające topory ścinające głowy na powitanie? jakaś nowość. Za mną wszedł Raion i Robin.
- Chita! Nereus! - Raion zaczął się rozglądać.
- Nareszcie jesteś. - usłyszałam zrzędliwy ale łagodny głos. Z cienia wyłoniła się kremowa samica z krótko obciętymi białymi, sterczącymi włosami, dwoma złotymi kolczykami w uchu i złotych oczach. - Wiesz ile było tu posłańców? Ta broń jest trudna do przemycenia.
- Wybacz, nie zostaniemy na herbacie. - mruknął basior który najwyraźniej wiedział jak się kończy rozmowa o przemycaniu broni z waderą, wiec wolał ją zignorować i postawił koszyk na podłodze. Ten zaczął znowu się robić widzialny.
- Gdzie Nereus? - spytał.
- Wyszedł. Wróci za dwa dni.
- Robota posłańca jakoś do niego nie pasuje. - mruknął basior.
- I tak jest szybszy od reszty grupy.
- Zaraz, macie tutaj jakąś organizację? - odezwał się Robin. Chita ( bo jak się okazało to ta wadera miała tak na imię ) Popatrzyła na niego z kaprysem.
- Owszem. I jak widzę Rain was do nas przemycił.
- Do organizacji przynależy około 40 wilków. To wciąż za mało na 3 000 armię króla. Gromadzimy broń i wilki na odbicie królestwa. Ale jak już pewnie zdołaliście się domyślić, to nie będzie łatwe. - powiedział Raion. - Dobra, a teraz broń.
- No dobra. - wadera pachnęła łapą w powietrzu, i przed nami pojawił się kolejny kosz, ale pardziej podłużny, i napchany ziołami.
- Ja go wezmę. - odezwał się Robin, i podszedł do kosza. Gdy go wziął, wadera miała szeroki uśmiech na twarzy.
- No, a teraz zapłata. - Raion przekręcił oczami i podał waderze kilka srebrnych monet. - A teraz zmiatajcie, bo zaraz posłańcy zaczną obchód.
< Robin? Wycieczka skończona >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz