- ... Nad rzekę? - Zapytałem po chwili namysłu.
- Nah. - Wadera machnęła łapą. - Nuda.
- Ruiny?
- Nuuuudy. - Powiedziała Roksana przeciągle.
- To może wodospad. - Zaproponowałem.
Miałem nadzieję, że wilczyca w końcu na coś się zgodzi, bo nie miałem pojęcia, co też mogę jej zaproponować. Widziałem, że Roksana na chwilę się zamyśliła. Ni trwało to jednak długo i już po chwili otrzymałem przeczącą odpowiedź. Samica wzleciała trochę ponad wysokość drzew i powiedziała:
- Chodźmy się gdzieś zabawić.
Westchnąłem cicho. Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Tym bardziej że nie byłem pewien, co wadera rozumie poprzez dobrą zabawę. Jej ostatnie zachowanie nieco jednak rozjaśniło mi ten obraz.
- To... - Zacząłem, jednak samica nie dała mi dokończyć.
Roksana w mgnieniu oka pojawiła się przede mną z dobre znanym mi już uśmiechem.
- Mam pomysł! - Zawołała i wskazała łapą w moją lewą stronę.
Mimowolnie powiodłem wzrokiem w tamtą stronę. Nie wiedzieć skąd pojawiło się tam coś na podobieństwo portalu.
- Co to? - Zapytałem niepewnie.
- Portal do innego świata. - Odparła samica.
A więc jednak. Nie dostałem nawet czasu, by się sprzeciwić powstałemu pomysłowi, gdyż wadera pchnęła mnie prosto w stronę powstałej wyrwy. Z hukiem uderzyłem prosto w kamienne płyty. Podniosłem się i dotknąłem nieco bolącej szczęki. Przede mną rozciągało się sporej wielkości miasto. Kątem oka widziałem, jak Roksana wylądowała obok.
- Gdzie my jesteśmy? - Zapytałem.
Samica chwilę milczała, po chwili jednak wzruszyła ramionami i z szerokim uśmiechem na pysku powiedziała:
- Zaraz się dowiemy.
Cudownie, po prostu cudownie. Wilczyca jednak nie bardzo przejmowała się zaistniałą sytuacją. Właściwie wyglądała na dość zadowoloną. Będąc już kawałek drogi przede mną, powiedziała:
- Rusz się, bo cię tu zostawię!
Chcąc nie chcąc poszedłem za nią. Miasto było dość dziwne, sprawiało wrażenie opuszczonego. W niektórych oknach zauważyłem jednak sylwetki wilków. Patrzyli na nas z lekkim przerażeniem i współczuciem. W końcu zdecydowałem się zapukać do jakichś drzwi. Niestety, nikt nie otworzył. Szliśmy dalej przez opustoszałe ulice. Kierowaliśmy się w stronę największego z budynków, będącego prawdopodobnie centrum miasta. W swojej budowie przypominał pałac.
- Słyszysz to? - Zapytałem, nie wiedząc, czy aby na pewno nie mam jakichś majaków przez tę otaczającą nas, wręcz grobową ciszę.
- Co takiego?
- Coś jakby trzepot owadzich skrzydeł.
Roksana nastawiła uszu, po chwili skierowała wzrok do góry i powiedziała:
- Słyszę, a nawet widzę. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem.
<Roksana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz